DoRzeczy.pl: Generał Skrzypczak wskazuje, że może dojść do ataku na Kijów, a mogłoby się to stać 24 sierpnia, w Dniu Niepodległości Ukrainy. Jak pan ocenia taką możliwość?
Grzegorz Kuczyński: Pytanie, o jakim charakterze ataku mówi generał Skrzypczak? Z całą pewnością wykluczona jest możliwość ataku w celu zajęcia Kijowa.
Generał wskazuje, że naloty na stolicę Ukrainy są bardzo możliwe.
Takie próby mogą być, podobnie jak próba ataku rakietowego. Jednak po pierwsze, wszystkie ważniejsze obiekty na terenie Kijowa są chronione przez systemy obrony antyrakietowej. To nie jest już luty, czy marzec, gdy Ukraina zaczynała się bronić. Być może dojdzie do sporadycznych ataków, na oślep, bardziej na obiekty mieszkalne, niż na ważną infrastrukturę. W mojej ocenie obiekty strategiczne na terenie Kijowa są dobrze chronione.
W którym miejscu wojny dziś jesteśmy?
Można powiedzieć, że mamy do czynienia z drugą, dużą fazą tego konfliktu. Pierwszą były działania ofensywne Rosji i próby pokonania Ukrainy. Obecnie jesteśmy w fazie, gdzie właściwie od miesiąca Rosjanie nie osiągnęli żadnych znaczących postępów terytorialnych na froncie. Jesteśmy w fazie wojny pozycyjnej, wymiany ognia artyleryjskiego, czy rakietowego, a faza ta może potrwać nawet do końca tego roku. Przy czym jednak Ukraińcy mają dużo większe możliwości rażenia Rosjan, niż miesiąc, czy dwa miesiące temu, co pokazuje sytuacja na Krymie. Rosjanie mogą odpowiadać atakami na obiekty cywilne, co już widzieliśmy, jak w przypadku galerii handlowej w Mikołajewie, czy dworca w Krematorsku. Mamy wymianę ciosów, która może przenieść się do sfery propagandowej i politycznej.
Czy pomoc zachodnia dla Ukrainy ma znaczenie?
Moim zdaniem, gdyby Ukraina właśnie teraz otrzymała dużą pomoc, w postaci jeszcze większej ilości artylerii amunicji, czy czołgów i pojazdów opancerzonych, to mogłaby wypchnąć agresora z obwodu chersońskiego czy zaporowskiego. W przypadku Rosjan, ich potencjał się wyczerpał i stać ich wyłącznie na utrzymywanie pozycji. Ale jeśli Ukraina nie otrzyma pomocy i nie będzie w stanie utrzymać ofensywy, to Rosjanie mogą się przegrupować i umocnić swój potencjał na terenach okupowanych.
W przypadku walki o Krym padło hasło użycia broni jądrowej. Czy to jest możliwe np. w przypadku jakiegoś rosyjskiego aktu desperacji?
Nie widzę w tym momencie powodu, dla którego Rosja miałaby sięgnąć po tego typu narzędzie. Użycie w tej chwili broni taktycznej mogłoby okazać się wręcz przeciwskuteczne. Spowodowałoby być może jeszcze większe wzmocnienie pomocy zachodniej dla Ukrainy. Dodatkowo użycie po raz pierwszy od 1945 roku broni jądrowej, zaszkodziłoby wizerunkowi Rosji, w tych częściach świata i wśród krajów, które jeszcze sympatyzują z Moskwą, gdyż postrzegają wojnę, jako konflikt ze znienawidzonych światem zachodu.
Czytaj też:
Ilu żołnierzy straciła Ukraina? Szef armii podał liczbęCzytaj też:
Stypendia dla Rosjan? Kontrowersyjny pomysł Gronkiewicz-Waltz
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.