Boris Johnson po raz ostatni opuścił swoje biuro przy Downing Street, aby udać się do królewskiej rezydencji Balmoral w Szkocji. Tam formalnie złoży rezygnację królowej Elżbiecie II.
Po tym jak Boris Johnson ogłosił zamiar ustąpienia z fotela szefa brytyjskiego gabinetu, nową premier zostanie Liz Truss która w poniedziałek została mianowana liderem rządzącej Partii Konserwatywnej. Polityk została wybrana przez 172 tys. członków partii.
Johnson, przed wizytą u królowej, wygłosił przemówienie, w którym podsumował swoje trzyletnie rządy. Mówił o tym, że jego polityka dała Wielkiej Brytanii siłę gospodarczą do przetrwania kryzysu energetycznego.
Jestem jak jedna z rakiet wspomagających (booster rockets – przyp. red.), która spełniła swoją funkcję – powiedział Johnson opuszczając po raz ostatni Downing Street.
Po raz pierwszy w historii przekazanie władzy odbędzie się w letniej rezydencji rodziny królewskiej w Balmoral, a nie w pałacu Buckingham. Ma to związek ze złym stanem zdrowia 96-letniej królowej, która ma problem z poruszaniem się.
Nowa premier pod presją
Truss musi zmierzyć się z problemem rosnących cen energii. Rachunki za prąd mają według szacunków wzrosnąć średnio do 3,5 tys. funtów na gospodarstwo domowe, a więc trzykrotnie więcej, aniżeli rok temu.
Inflacja w Wielkiej Brytanii po raz pierwszy od 40 lat przekroczyła 10 proc. Trudna sytuacja przyczyniła się do fali strajków, m.in. maszynistów, portowców, śmieciarzy, pracowników poczty i prawników. Domagają się podwyżek w związku z inflacją.
Truss deklaruje obniżenie podatków i regulacji w celu napędzenia wzrostu gospodarczego. Przyszła premier mówi także o powołaniu nowego rządu. Kwasi Kwarteng, zdaniem ekspertów faworyt do objęcia stanowiska szefa skarbu, pisał w "Financial Times”, że rząd Truss "podejmie natychmiastowe działania, aby rodziny i firmy przeszły przez tę zimę i następne”.
Czytaj też:
Zmiana premiera w Wielkiej Brytanii. Jest reakcja MoskwyCzytaj też:
Boris Johnson: 700 mln funtów na elektrownię jądrową