Zacznijmy od końca. Czy wyjazd turystyczny do Afganistanu to dzisiaj dobry pomysł? Ktoś mógłby się popukać w głowę. W końcu dopiero co Amerykanie rozwalili tam szefa Al-Kaidy, kilka dni temu doszło do zamachu na ambasadę Rosji, a talibowie to przecież dzikusy, lubujące się w obcinaniu głów i niszczące zabytki. Trudno zapomnieć, jak w marcu 2001 r. na rozkaz swego jednookiego przywódcy Mułły Omara poważnie uszkodzili pochodzące z VI w. i wpisane na listę UNESCO posągi Buddy w Bamyanie, ostrzeliwując ich głowy z artylerii.
Czy zatem w Afganistanie jest coś jeszcze do oglądania? Przez ostatnie 40 lat z hakiem zwiedzanie Afganistanu było obarczone wysokim ryzykiem w związku z wojną mudżahedinów z sowieckim agresorem, następnie wojną domową, wrogością do zabytków i zamknięciem kraju dla turystów za pierwszych rządów talibów, i wreszcie – zagrożeniem terrorystycznym ze strony talibów po tym, jak utracili władzę. Natomiast obecnie talibowie – po tym, jak w sierpniu 2021 r. ponownie przejęli władzę w tym kraju – robią wszystko, by zaprezentować się światu jako co prawda konserwatywni muzułmanie, ale cywilizowani, odżegnujący się od terroryzmu, publicznych egzekucji czy też jakiejkolwiek wrogości wobec niemuzułmańskich cudzoziemców. Muzea, które w latach 90. były splądrowane, a następnie po 2001 r. z trudem odzyskiwały swoje eksponaty, tym razem w ogóle nie ucierpiały i są obecnie otwarte dla zwiedzających (których jednak zbyt wielu nie jest). To samo dotyczy zabytków Kabulu, Mazar-e Szarif, Balchu czy Heratu, czy też niedostępnego dotąd z przyczyn bezpieczeństwa XII- -wiecznego minaretu w Dżam, wpisanego na listę UNESCO. Długa i dramatyczna historia Afganistanu, obfitująca w najazdy, owocowała nie tylko zniszczeniami, lecz także mnogością wpływów kulturowych, co znalazło swoje odzwierciedlenie w architekturze.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.