Kiedy po 30 latach próbowano w Polsce dopasować wysokość grzywien za wykroczenia drogowe do obecnych czasów, nie brakowało głosów, że taka zmiana nic nie wniesie. Po ośmiu miesiącach wiemy już, że zmieniło się wiele. Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym pokazało właśnie, że po wprowadzeniu wyższych kar fotoradary rejestrują o 30 proc. mniej wykroczeń kierowców. W dodatku wśród wszystkich przekroczeń prędkości ponad połowę stanowią niewielkie wykroczenia – takie, w których kierowcy przekroczyli dopuszczalną prędkość o nie więcej niż 20 km/h.
Wniosek jest prosty: w obliczu surowych kar Polacy na drogach zwolnili. A to przekłada się na lżejsze skutki zderzeń. Podczas gdy w wielu krajach UE liczba śmiertelnych wypadków drogowych wraca do poziomów sprzed pandemii (m.in. w Belgii wzrost o 40 proc.), w Polsce ta liczba wyraźnie maleje, i to nawet w porównaniu z ubiegłym rokiem. Do sierpnia na naszych drogach w wypadkach życie straciło o 12 proc. mniej osób niż w analogicznym okresie poprzedniego roku.
Tymczasem 17 września w życie weszła kolejna część reformy nadzoru na drogach. Te zmiany wycelowane są nie w kierowców, którym zdarzy się raz popełnić błąd, ale w tych, którzy notorycznie łamią prawo za kierownicą.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.