Gdy niedawno z sejmowej mównicy pani premier, krytykując rządy Platformy, zaczęła od słów: „Przez osiem lat…”, spora część posłów wybuchła śmiechem. Beata Szydło nieświadomie cytowała samą siebie, a właściwie odpowiadającą jej postać z serialu satyrycznego Roberta Górskiego z jej oskarżycielską wobec poprzedników mantrą. Niezrażona premier kontynuowała przemówienie, powtarzając sentencję znaną widzom „Ucha prezesa”. Beata Szydło w krzywym zwierciadle satyry jest pozbawionym emocji, kreatywności, samodzielności automatem do artykulacji politycznych haseł. Nic dziwnego, że mieszkańcy jej rodzinnego Przecieszyna nie przepadają za serialem Górskiego, bo z ich opowieści wyłania się zupełnie inny obraz: człowieka otwartego, ciepłego, obdarzonego nie tylko talentem organizacyjnym, lecz także poczuciem humoru. O tym, że lider Kabaretu Moralnego Niepokoju lekko skrzywdził obecną premier, przekonani są również współpracujący z nią niegdyś blisko politycy. Podobnie Edward Szydło, mąż Beaty, satyryczną kreską naszkicowany jako pozbawiony własnego zdania pantoflarz, na którym żona wyładowuje swoje nerwy, w rzeczywistości jest ponoć duszą towarzystwa i lokalnym aktywistą.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.