11listopada, jak co roku, ulicami Warszawy przejdzie Marsz Niepodległości. Dla mediów lewicowo-liberalnych to symbol odradzającego się faszyzmu. Kto jednak choć raz wziął udział w wydarzeniu, wie, że obok zupełnych skrajności (które organizatorzy starają się wyeliminować) to przede wszystkim manifestacja zwykłych Polaków, chcących wspólnie świętować kolejne rocznice odzyskania niepodległości. Trasa tegorocznego przemarszu jest taka sama jak zwykle – uczestnicy przejdą od ronda Romana Dmowskiego na błonia przed Stadionem Narodowym. Inna jest za to atmosfera towarzysząca przygotowaniom. Wszystko za sprawą rozłamu, do którego doszło w środowisku tworzącym wydarzenie.
Z jednej strony są Robert Winnicki i związani z nim działacze z Ruchu Narodowego (współtworzącego Konfederację) oraz Młodzieży Wszechpolskiej. Z drugiej – Robert Bąkiewicz. Ci pierwsi zaprezentowali hasło „Polska państwem narodowym” i plakat(bez mocniejszej symboliki) wcześniej. 5 października odbyła się konferencja prasowa, podczas której Winnicki wskazał: – To jest nasze hasło, nasze tegoroczne przesłanie, pod którym chcemy, żeby maszerowały dziesiątki tysięcy polskich patriotów. Ramię w ramię z Robertem Winnickim stoi Witold Tumanowicz, jeden z dwóch wiceprezesów Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Drugi, Tomasz Kalinowski, jest jednym najbliższych współpracowników szefa stowarzyszenia, Roberta Bąkiewicza. I to właśnie Bąkiewicz, kilka chwil przed ogłoszeniem hasła przez Winnickiego, zapowiedział, że właściwe plakat i motto tegorocznego Marszu poznamy 11 października.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.