Już 24 lutego zrozumiałem, że naszego narodu nie da się pokonać. A to dlatego, że pierwsze rakiety zostały wystrzelone o godz. 4 nad ranem, a pierwsze memy – już o 4.15” – tym żartem Jewhen Koszowyj rozpoczął specjalne wydanie „Wieczornego kwartału”, wyemitowane z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy. Rzeczywiście, humor dość szybko stał się potężną bronią propagandową w walce z Rosją. Wielomocarstwowy patos, nadmierna pewność siebie, śmiertelna (nomen omen) powaga kremlowskiej narracji, kontrastująca z niepomyślnym przebiegiem „specoperacji”, okazały się bardzo wdzięcznym materiałem dla ukraińskiej satyry. Ta zaś tradycyjnie ma charakter karnawałowy – jest ostra, celna, politycznie niepoprawna, czasem wulgarna, pełna czarnego humoru i absurdu.
Ukraińcy „zabijają” Rosjan również śmiechem. Na tym froncie walczą zarówno profesjonalni satyrycy, jak i pomysłowi internauci. Regularna armia i ochotnicza teroborona. Wiele z tych żartów może budzić niesmak i moralne oburzenie. Jednak w warunkach wojny dehumanizacja agresora wydaje się czymś zrozumiałym.
Oba „rodzaje wojsk” posługują się tą samą, spontanicznie ukształtowaną terminologią. Rosjanie nazywani są orkami (jak potwory z Tolkiena) albo raszystami, Rosja – Rusnią (nawiązanie do słowa „chujnia”), Putin – Putlerem, kadyrowcy (zajęci bardziej lansowaniem się w Internecie niż walką) – tik-tokową armią. Wyśmiewany jest nadmierny optymizm kremlowskiej propagandy – w jednym ze skeczów rzecznik MON gen. Konaszenkow informuje, że Ukraińcy „uciekają w popłochu w stronę Rosji”. „Zatrzymajcie się! Nie mam dokąd uciekać z Rostowa!” – apeluje rozpaczliwie Wiktor Janukowycz. „Podoba się czy nie, NATO zbliża się” – głosi transparent, który ukraiński żołnierz trzyma z uśmiechem na polu zwycięskiej bitwy. To odpowiedź na słowa Putina, który przed inwazją namawiał Ukraińców do ustępstw sarkastyczną frazą: „Podoba się czy nie, bądź cierpliwa, moja piękna”. Po śmierci Elżbiety II w Internecie żartowano: „Biuro prasowe Putina powiadomiło, że nie pojedzie na pogrzeb królowej, ale niebawem spotka się z nią osobiście”. Petersburg to z kolei „tymczasowo okupowane fińskie miasto”. Na innym memie ukraiński żołnierz melduje Zełenskiemu zdobycie Kremla. „Miał być Krym, Mykoła, Krym” – odpowiada lekko zakłopotany prezydent. Gdy latem Krymem wstrząsnęły wybuchy, w Internecie można było znaleźć oferty „gorących wakacji” na półwyspie. A zniszczony most Kerczeński, łączący półwysep z Rosją, nazwano „półmostem”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.