Niepraktyczna pani domu || Pani Krysiu, fleczer proszę”. Lubiłam to zdanie, zapamiętane z dziecinnych wizyt u dentystki, ponieważ zapowiadało, że borowanie już się skończyło..
Działo się to w czasach wczesnego PRL, w przychodni kolejowej w Milanówku. Moi rodzice nie byli kolejarzami, pani doktor, przyjaciółka domu, przyjmowała mnie „po znajomości”. Pamiętam, że okropnie się wstydziłam, kiedy poproszona do gabinetu musiałam przejść przez pełną ludzi poczekalnię.
Z tłumu podnosił się słuszny i gniewny pomruk niezadowolenia. Czekali bezsilni, bo oczywiście nikt nie zadawał sobie trudu zapisywania na godzinę. Pacjent ma czekać, ile – nie wiadomo. Ile będzie trzeba. Człowiek w PRL przyzwyczajony był do czekania. Kiedy już siedziałam na fotelu, zgrzytliwy odgłos borowania od czasu do czasu przerywał stukot pociągu, ponieważ – jak przystało na przychodnię kolejową – mieściła się ona przy stacji.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.