Skala ostatnich demonstracji w Chinach przeciwko polityce "zero COVID" nie ma precedensu od czasu objęcia władzy przez Xi Jinpinga 10 lat temu. Trwające od pewnego czasu protesty rozpoczęły się po tym, jak 10 osób zginęło w pożarze w Urumczi, stolicy zachodniego regionu Sinciang, za który wielu protestujących obwinia przedłużającą się blokadę covidovą nałożoną na Chińczyków przez władze w Pekinie.
W niedzielny wieczór w mieście zebrały się setki ludzi, trzymając w rękach białe kartki papieru jako wyraz sprzeciwu wobec cenzury. Doszło do starć z policją – pobity i zatrzymany został relacjonujący wydarzenia dziennikarz BBC. Zakuto go w kajdanki i przetrzymywano przez kilka godzin. Protestujący, w tym studenci, wyszli również na ulice Wuhan i Chengdu, wzywając prezydenta Xi Jinpinga i Partię Komunistyczną do ustąpienia.
Komunistyczne władze Chin obstają przy polityce "zero COVID", dążąc do całkowitego stłamszenia koronawirusa poprzez lockdowny, masowe testy i wszechobecną kontrolę społeczeństwa. W poniedziałek zgłoszono piąty z rzędu dzienny rekord nowych zakażeń, wynoszący ponad 40 tys.
Protesty w Chinach. Lisicki i Ziemkiewicz komentują
Protesty w Chinach są jednym z tematów dzisiejszego odcinka "Polski Do Rzeczy". – Mam wrażenie, że nie ma bardziej potulnego narodu, który zawsze się podporządkowywał z różnych powodów - tradycji konfucjańskiej, brak idei praw człowieka, brak koncepcji godności osoby ludzkiej itd. Ostatni wiek, czyli masowe mordowanie Chińczyków i stworzenie jednego, wielkiego obozu koncentracyjnego – mówił red. naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki.
– Znów dotykamy tematu megaszaleństwa. Z zamiłowaniem śledzę, jak kolejne kraje i epoki dopisują kolejne rozdziały. Chińczycy od czasu do czasu się jednak buntują. Każda władza w Chinach, która upadała, to upadała na skutek buntu chłopów. To taka chińska tradycja, że jednak od czasu do czasu stwierdzają, że dość. Jeszcze kilkanaście lat temu uświadomiono sobie, że to będzie wielkie mocarstwo. Teraz sobie uświadomiono, że wpakowują się w wielkie absurdy przez swój totalitarny model – wskazywał Rafał Ziemkiewicz.
Publicyści skomentowali również jeden z incydentów podczas Mistrzostw Świata w piłce nożnej w Katarze. – Rozmawialiśmy niedawno o tchórzostwie zawodników w Katarze ws. promocji LGBT. Otóż niedawno media informowały, jak to jeden z kibiców wbiegł na murawę z tęczową flagę. Do tej pory media specjalnie nie nagłaśniały tego typu incydentów, by nie zachęcać innych do przerywania meczu. Tymczasem kiedy chodzi o ideologiczne szaleństwo, nie mają żadnych granic – zauważył Lisicki. – Szaleństwo szaleństwem, ale mówimy o ideologii, która jest oficjalną nowoczesnego świata, a po drugie, za którą stoją biliony dolarów. Nakręcenie takiego szaleństwa wcale mnie nie dziwi. Myślę, że w ten sposób otwieramy temat skutków szaleństw – powiedział Ziemkiewicz.
Poniżej zwiastun najnowszego odcinka "Polski Do Rzeczy" (całość dostępna po zalogowaniu się):