Odkąd tylko świat obiegła informacja, że na powierzchni Bałtyku niedaleko Bornholmu pojawiły się olbrzymie bąble, zwolennicy wersji o sprawstwie Ameryki przywoływali tę konferencję jako kluczową poszlakę. Podczas wizyty kanclerza Olafa Scholza w Waszyngtonie 7 lutego 2022 r. dziennikarka Reutersa zapytała Joego Bidena o los Nord Stream 2 w obliczu rosyjskiego zagrożenia wiszącego nad Ukrainą. „Jeżeli Rosja dokona inwazji, to znaczy czołgi i żołnierze przekroczą granicę Ukrainy, nie będzie już Nord Stream 2. Zakończymy go” – powiedział Biden, zupełnie nie przejmując się tym, że stoi obok niego kanclerz. Niemcy zawiesiły wprawdzie proces certyfikacji ukończonego we wrześniu poprzedniego roku NS2, ale jego przyszłość wciąż – przynajmniej ze strony współfinansujących go Niemców – była otwartą kwestią. Gdy dziennikarka dopytała prezydenta USA, jak Amerykanie mieliby to zrobić, skoro to Niemcy kontrolują ten projekt, Biden odpowiedział krótko: „Obiecuję pani, że będziemy to w stanie zrobić”.
Znawcy tematyki energetycznej pamiętają jednak, że Biden wcale nie był pierwszy, jeżeli chodzi o tak daleko idące groźby ze strony Amerykanów. Trzy tygodnie wcześniej, w połowie stycznia 2022 r.,
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.