Maciej Pieczyński: W rozmowie z PAP stwierdził pan, że osłabiona gorszym niż w poprzednich wyborach wynikiem Angela Merkel będzie bardziej skłonna do rozmów z polskim rządem i że łatwiej będzie się z nią porozumieć. Co możemy w takich rozmowach uzyskać?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: Przyznaję, że moja teza jest dość optymistyczna. Ze strony polskich kręgów rządowych słyszałem taką prognozę, że Merkel będzie zmuszona uwzględnić postulaty niechętnych wobec Warszawy koalicjantów, którymi najpewniej będą Zieloni i liberałowie, a to oznacza, że pani kanclerz zajmie nawet twardsze niż dotąd stanowisko. Natomiast ja upierałbym się przy zdaniu, że rząd złożony z trzech głęboko różniących się między sobą ugrupowań będzie bardziej otwartym na nas partnerem niż ewentualny gabinet z udziałem socjalistów, zwłaszcza że Zieloni i FDP będą moderowali się nawzajem, by być w koalicji. Przypomnijmy, że choć to SPD była początkowo orędownikiem polsko-niemieckiego zbliżenia i uznania naszych granic, to jednak jest to partia o bardzo silnych powiązaniach z Rosją. Gerhard Schröder nie zniknął przecież z niemieckiej polityki. Wciąż w SPD wysokie pozycje zajmują bliscy współpracownicy tego lobbysty rosyjskich interesów – Steinmeier czy Gabriel… Dzięki temu, że tych polityków nie zobaczymy w nowym rządzie w Berlinie, łatwiej będzie utrzymać twardy kurs wobec Rosji w kwestii sankcji. Może też udać się zablokować Nord Stream 2. Angela Merkel w poprzedniej kadencji podkreślała, że gazociąg północny jest projektem gospodarczym, tym samym dając do zrozumienia, że związki z Rosją nie są dla niej żadnym dogmatem, a jedynie kwestią bieżących interesów. Zieloni i liberałowie, jako koalicjanci CDU-CSU, też zapewne będą zdecydowanie krytyczni.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.