Były minister rolnictwa Artur Balazs skomentował w rozmowie z serwisem rp.pl sytuację wokół ukraińskiego zboża. "PiS nadwerężyło mocno zaufanie na wsi i ta refleksja jest według mnie bardzo głęboka, ponieważ w tej chwili rolnicy już w zasadzie nie reagują na żadne obiecanki i deklaracje. Mało tego, po raz pierwszy mówią, że im nie chodzi o to, żeby jakąś daninę od państwa otrzymać w postaci pomocy, a bardziej im zależy na tym, żeby rynek funkcjonował i żeby ceny dla rolników były opłacalne. To wskazuje na bardzo istotną przemianę na wsi. Niełatwo będzie PiS odrobić poniesione straty. Natomiast jeżeli uda się jednak skup w żniwa zorganizować bez większych zakłóceń, to na pewno część strat odrobi. Ale do tego droga bardzo daleka" – ocenił.
Balazs twierdzi, że "Henryk Kowalczyk stał się ofiarą w dużej części nieudolności i bardzo nietrafionych, podjętych bez wiedzy i wyobraźni decyzji Komisji Europejskiej". Były minister twierdzi, że Kowalczyk powinien dostać szansę, aby rozwiązać kryzys wokół zboża. "On powiedział publicznie, że podaje się do dymisji wobec bierności i braku jakiejkolwiek chęci zmian decyzji Komisji Europejskiej, a wręcz przeciwnie, w zasadzie zapowiedzi, że od 5 czerwca o kolejny rok ten rynek będzie otwarty. Ta personalna decyzja niczego nie rozwiązuje" – mówi.
"Rozmowę rozpoczęto dopiero, gdy doszło do dramatu"
"Natomiast cieszę się, że w Komisji jakaś refleksja nastąpiła. PiS, blokując granicę, podjęło chyba jedyną możliwą decyzję, żeby do tego mogło dojść. Otwarcie z dnia na dzień tak ogromnego rynku rolniczego, najpotężniejszego w Europie, musiało spowodować destabilizację. Ostrzegaliśmy przed tym. Fundacja, którą kieruję, już w lipcu ubiegłego roku zarówno do polskiego rządu, jak i do Komisji Europejskiej, do komisarza Wojciechowskiego, kierowała takie ostrzeżenia. Mało tego, proponowaliśmy logistyczną pomoc ekspercką w rozwiązaniu tego problemu, ale wtedy nikt nie miał najmniejszej chęci do jakiejkolwiek rozmowy. Musiało dopiero dojść do tego dramatu, z którym dzisiaj się zderzamy" – przekonuje rozmówca rp.pl.
Według Artura Balazsa, nieprawdą jest to, co mówi polski rząd, że nie był ostrzegany i nie miał wiedzy o problemie, podobnie jak zresztą Komisja. "Wiem, że nie tylko kręgi, z którymi ja jestem związany, takie ostrzeżenia kierowały do Komisji Europejskiej. A pierwszy w KE przeciwko takiej decyzji powinien był zaprotestować komisarz Wojciechowski. Myślę, że zabrakło tu zarówno wiedzy o rynkach, jak i wyobraźni" – wskazuje były szef resortu rolnictwa.
Czytaj też:
Ministrowie rolnictwa zwrócili się do Komisji Europejskiej. Jest wspólny list