ESG to skrót od „environmental, social, governance”, czyli „środowisko naturalne, społeczność, zarządzanie”. Czy można sobie wyobrazić coś nudniejszego i budzącego mniejsze emocje niż „raportowanie niefinansowe ESG”? Żadnej nudy tu jednak nie ma – jest unijny standard, który już za moment obejmie ogromną liczbę firm także w Polsce, a który jest kolejnym ideologicznym projektem o ogromnych skutkach. Jego konsekwencją będą nie tylko koszty idące w miliardy złotych, lecz także stworzenie swego rodzaju systemu chorego współzawodnictwa, w którym elementem szantażu będą pieniądze.
Być może niektórzy trafili już na skrót „ESG” w czasie debat o gospodarce czy biznesie. Debatujący na ogół nie podważają sensu systemu. To przejaw swoistego stuporu, podobnego do tego, który pojawia się, gdy mowa o rozwiązaniach polityki klimatycznej. Tak jakby obawiano się powiedzieć głośno, że król jest nagi. Pojawia się najwyżej określenie, że raportowanie niefinansowe będzie „wyzwaniem”. To w postępowej gospodarczej nowomowie oznacza olbrzymie problemy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.