Stanowczo protestuję: w porównaniu z panem Rafałem Pankowskim i jego stowarzyszeniem, kapuś wydaje się osobą zacną. Rzekłbym wręcz, że takie porównanie kapusia obraża. Kapuś to ktoś, kto – cokolwiek o moralnym wymiarze donosicielstwa sądzimy – donosi o zdarzeniach prawdziwych. O tym co podsłuchał, podpatrzył, wyszpiegował – ale nie co zmyślił. Osoby typu pana Pankowskiego (czy pani Markusz z jewish.pl. albo pani Chwałek z londyńskiej grupy „antypatriotów” albo pana Gumowskiego z „Otwartej Rzeczypospolitej” – listę można by dłużyć) zasługują raczej na staropolskie określenia „oszczerca” bądź „paszkwilant”. Kto zna kodeks honorowy Boziewicza, wie, że wśród osób pozbawionych honoru paszkwilanci i oszczercy stanowią krąg najniższy, najbardziej godny pogardy, najbardziej muliste dno.
Ktoś powie – słusznie – że „cancel culture” to nie jest żadna polska specyfika; choć i w tej sprawie sprawdziła się głoszona przeze mnie zasada „Polska trendsetterem narodów”. Przecież zjawisko zwane, także przeze mnie, michnikowszczyzną, próba wyeliminowania z dyskursu publicznego wszelkich poglądów patriotycznych i konserwatywnych oraz zniszczenia osób i ośrodków grożących ich rozpowszechnianiem, to było właśnie nic innego, jak prefiguracja owej „cancel culture”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.