Ojciec Bahjat Karakash przypomniał, że i tak tragiczną sytuację pogłębiło jeszcze tegoroczne trzęsienie ziemi, a otrzymywana pomoc jest niewystarczająca. – W wyniku zaistniałych zniszczeń wiele osób straciło pracę i zostało zmuszonych sprzedać swój ostatni dobytek, aby przeżyć – stwierdził zakonnik w rozmowie z Radiem Watykańskim.
– To niestety zapomniana tragedia, zwłaszcza po trzęsieniu ziemi – podkreślił franciszkanin. I dodał, że katastrofalne skutki tego kataklizmu zsumowały się z wcześniejszą tragedią wojny i pogłębiającego się kryzysu ekonomicznego, stąd też sytuacja okazuje się naprawdę krytyczna. – Najważniejszym wyzwaniem, jakiemu musimy stawić czoło, jest przywrócenie ludziom nadziei – zaznaczył.
"Zobaczyć realia naszego życia"
– Naszym zadaniem jest więc zakasanie rękawów do pracy, by przywrócić ludziom choć odrobinę godnego życia, a wraz z tym nadziei, która stanowi serce chrześcijańskiego przesłania – powiedział papieskiej rozgłośni ojciec Karakash. Wyznał także, że chciałby, aby ludzie na Zachodzie zechcieli zaczerpnąć informacji o realnej sytuacji w Syrii. – Na ile to możliwe, żeby do nas też przyjeżdżali, by zobaczyć realia naszego życia. Do tego dodałbym kwestię modlitwy i niezbędnej pomocy humanitarnej. To wszystko nas wspiera i dodaje nam siły – stwierdził franciszkanin.
Syryjski zakonnik zaznaczył, że w obecnie trudno mówić o jednej, najważniejszej kwestii, której trzeba stawić czoło, ponieważ jest ich zbyt wiele. – Panuje u nas kryzys edukacyjny, sanitarny i ekonomiczny. Mowa tu o naprawdę ogromnych wyzwaniach, które potrzebują konkretnego wsparcia – powiedział ojciec Karakash. I dodał, że Syria potrzebuje wsparcia, by rozpocząć narodowy dialog pojednania, a zarazem konkretnej pomocy z zewnątrz, by móc podnieść kraj z gruzów. Chcąc zobrazować sytuację, podkreślił, że przed ostatnim trzęsieniem franciszkanie w Aleppo karmili systematycznie 1200 osób, obecnie korzystających z takiej pomocy jest pięć razy więcej.
Czytaj też:
Ks. Cisło: Syria znajduje się na skraju wyczerpania