22 listopada w Parlamencie Europejskim odbyło się głosowanie nad sprawozdaniem Komisji Spraw Konstytucyjnych PE, zalecającym zmianę unijnych traktatów. Eurodeputowani opowiedzieli się za zmianą traktatów unijnych. 291 z nich było "za", 274 "przeciw", a 44 wstrzymało się od głosu. Choć to dopiero początek całej procedury, to proponowane zapisy radykalnie zwiększają kompetencje instytucji unijnych kosztem państw członkowskich. PE opowiedział się m.in. za rezygnacją z zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE w 65 obszarach oraz przeniesieniem kompetencji z poziomu państw członkowskich na poziom UE np. poprzez utworzenie dwóch nowych kompetencji wyłącznych UE –w zakresie ochrony środowiska oraz bioróżnorodności oraz znaczne rozszerzenie kompetencji współdzielonych, które obejmowałyby siedem nowych obszarów
Ze względu na znaczenie tego tematu oraz toczącą się dyskusję w Polsce, tygodnik "Do Rzeczy" postanowił zorganizować debatę "Zmiana unijnych traktatów a polskie lasy". Wzięli w niej udział: wiceminister klimatu i środowiska oraz poseł Suwerennej Polski Edward Siarka,Michał Gzowski, pełnomocnik inicjatywy ustawodawczej "W obronie polskich lasów", dr inż. Paweł Szymański, nadleśniczy Nadleśnictwa Jabłonna oraz publicysta tygodnika "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz. Rozmowę moderował Karol Gac, szef portalu DoRzeczy.pl.
Otwierając dyskusję, redaktor naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki zwrócił uwagę na tempo, w jakim politycy unijni dążą do zmian traktatowych. – Zaraz się okaże, że w ramach tej wielkiej, wspaniałej idei federacyjnej, znacząca część państwa polskiego i polskich lasów zostanie wyjęta z polskiego zarządu. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, zaś nasza debata przyczyni się do ukazania niebezpieczeństw związanych z tym procesem – podkreślał.
U progu katastrofy
Wiceminister klimatu i środowiska Edward Siarka ocenił, że temat zmiany traktatów unijnych oraz wiążących się z tym niebezpieczeństw, niemal nie funkcjonuje w świadomości społecznej. – Co gorsze, także w debacie na ten temat często nie ma rzetelnych informacji, a skupia się ona na nieważnych elementach. Generalnie cały proces przebiega w sposób nietransparentny. Trzeba podkreślić, że te zmiany uderzą w podstawy gospodarcze państw i społeczeństwa. Kiedy w lipcu mówiłem o tych zagrożeniach, a także o tym, że taka legislacja jest przygotowywana, to politycy opozycji wyśmiewali moją wypowiedź i twierdzili, że wprowadzam opinię publiczną w błąd, bo nic takiego się nie dzieje. Tymczasem okazało się, że upłynęło kilka miesięcy i mamy już stanowisko PE, które wyraźne mówi, że obszar leśnictwa ma znaleźć się w kompetencjach wyłącznych – wskazywał.
Edward Siarka zauważył także, że próbie przeniesienia kompetencji z obszaru leśnictwa na poziom kompetencji współdzielonych sprzeciwiały się Polska i państwa skandynawskie. W związku z tym, "wykonano zabieg, że wśród kompetencji wyłącznych znajdzie się nowe pojęcie "bioróżnorodność" i ochrona środowiska, która była w kompetencjach dzielonych". – To by oznaczało, że wszystkie decyzje, które zapadały na poziomie krajowym, zapadałyby de facto na poziomie unijnym. Jeśli połączymy to z dokumentami, które już są ws. leśnictwa, to mamy obraz, w którym wszystko próbuje się podporządkować polityce klimatycznej. Wiemy z analiz naukowych, że pogodzenie funkcji przyrodniczych i tych dotyczących ochrony klimatu, skończy się katastrofą dla polskich i europejskich lasów. Nie wyobrażam sobie, że polskie lasy miałyby być zarządzane według średnich, ujednoliconych parametrów. To musi skończyć się katastrofą i wszystkie ekspertyzy, które posiadamy, jak również te z innych państw, pokazują, że doprowadzi to do głębokiej degradacji – przestrzegał.
Poseł Suwerennej Polski zwrócił również uwagę, że w tym roku mieliśmy już w Europie kilka przykładów, które pokazały, do czego może doprowadzić doktrynalne podejście do lasów, zgodnie z którym się o nie nie dba. – W efekcie mieliśmy gigantyczne pożary. Francuzi przyznają, że nasz model jest jednym z najlepszych w UE. KE też to stwierdza, ale chce podporządkować sobie ten obszar. Stoimy także jeszcze przed innym wyzwaniem – do legislacji włączono również TSUE, który domaga się od nas, aby wszystkie działania związane z gospodarką leśną były zaskarżane do sądu administracyjnego. To doprowadziłoby do tego, że organizacje pozarządowe mogłyby sparaliżować działania gospodarcze Lasów Państwowych. Trudno z tym dotrzeć do opinii publicznej, bo nie są to proste tematy. Próbuje się też dezawuować działania Lasów Państwowych, które już od 100 lat dbają o drzewostan w Polsce – mówił Edward Siarka.
Związek Socjalistycznych Republik Europejskich
Publicysta "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz przyznał, że jest optymistą, jeśli chodzi o finalny efekt procesu zmiany unijnych traktatów. Dlaczego? – Urzędnicy unijni dysponują 1 proc. PKB wytwarzanego w Europie i nie dysponują żadnymi siłami policyjnymi, które mogłyby okiełznać wolę państw europejskich, więc wątpię, by doprowadzili do trwałych zmian, o których sobie roją. Były szef PE Martin Schulz mówił kiedyś o budowie Stanów Zjednoczonych Europy, choć bardziej pasuje Związek Socjalistycznych Republik Europejskich. Jednym z czynników tego procesu są problemy na poziomie krajowym i UE. Skoro zawodzi konstrukcja, która z powodów ideologicznych musi być uznawana za doskonałą, to trzeba znaleźć jakieś wytłumaczenie, dlaczego nie funkcjonuje. Wytłumaczenia na ogół są dwa: albo popełniliśmy błędy, albo w niewystarczający sposób wprowadziliśmy nasze rozwiązania. Podobnie jak kiedyś Związek Sowiecki ciągle mówił, że jest za mało socjalizmu, tak teraz UE powtarza, że trzeba nam jeszcze więcej integracji – wyliczał.
Rafał Ziemkiewicz zwrócił także uwagę na inny aspekt tego zagadnienia, przez który roszczenia roszczenia Komisji Europejskiej są bardzo dalekie. – Ze względu na naszą historię, rozbiory, ale i mentalność służenia obcym dworom, pewne rzeczy mają miejsce. Paweł Wroński z "Gazety Wyborczej" na poważnie twierdził, że woli, by rządziła nami Bruksela niż Mateusz Morawiecki. Równolegle stworzono mit, że rządy europejskie są lepsze i fachowe. Polskie lasy to wielki skarbiec, z którego można czerpać ogromne bogactwa. W tej konstrukcji zarządu europejskiego nad dobrami państw nie istnieje przecież żadna odpowiedzialność za decyzje. Wystarczy przypomnieć sytuację z zakupem szczepionek na koronawirusa przez szefową Komisji Europejskiej, która odmówiła stawienia się przed komisją, która miała wyjaśnić sprawę. Wyobraźmy sobie, że polskimi zasobami zarządzają ludzie, którzy nie są Polakami, nie interesuje ich dobro naszego kraju a prawdopodobnie zostali wsadzeni przez lobbystów na dane stanowisko. Póki rządzą tym Polacy, to przynajmniej teoretycznie możemy ich rozliczyć, gdyby były jakieś nieprawidłowości. Przejście pod nadzór Brukseli oznaczałoby oddanie władzy przekręciarzom, których nikt nie wybiera. Mam wrażenie, że tej świadomości w Polsce brakuje. Tworzy się mit, że oddanie się pod zarząd europejski, przyniesie lepszą jakość dla naszego dobra. Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością – dodawał publicysta.
Obronić lasy
Z kolei Michał Gzowski, pełnomocnik inicjatywy ustawodawczej "W obronie polskich lasów" zauważył, że kraje, które dominują w Unii Europejskiej, muszą gdzieś zbywać swój surowiec drzewny. – W ten sposób próbują atakować Lasy Państwowe, wyłączyć grunty z produkcji i przenieść kompetencje na rzecz UE. W ciągu tygodnia zebraliśmy ponad 500 tys. podpisów w obronie polskich lasów, a dziś to już blisko milion. Widzieliśmy ogromne poruszenie ludzi, którzy żyją z leśnikami. Po co to robiliśmy? Po to, by chronić to dobro narodowe przed odebraniem ich leśnikom, którzy mają ogromną wiedzę i doświadczenie. Kiedy polscy leśnicy przestaną zarządzać lasami, to dojdzie do sytuacji jak z Puszczą Białowieską – mówił.
Zdaniem Gzowskiego, absolutnie nie możemy realizować polityki unijnej „pod linijkę”. – Każdy kraj ma swój mikroklimat i swoją specyfikę. W Niemczech obecnie 4 na 5 drzew jest chorych lub martwych. Potwierdziła to nawet minister środowiska z Zielonych, choć wydawało się, że nie przejdzie jej to przez gardło. Wbrew temu, co próbują wmówić Polakom politycy opozycji i sprzyjający im dziennikarze, polskie lasy mają się w Polsce dobrze. Nasze lasy nieustannie przyrastają, a powierzchnia lasów ciągle się zwiększa. Leśnicy robią wszystko, by minimalizować ewentualne straty. Kiedy doszłoby do sytuacji, w której polskie lasy byłyby utracone, to stracilibyśmy dobro narodowe. Nieodżałowany prof. Szyszko, który bronił polskie lasy, także przed prywatyzacją, powtarzał nieustannie, że lasy to nasze ogromne dobro – mówił.
Gzowski podkreślił zarazem, że mamy obowiązek obrony lasów dla kolejnych pokoleń. – To prawie 30 proc. naszego kraju. Jeśli oddamy je europejskim eurokratom, to de facto oddamy im polską suwerenność. Polskie lasy muszą być w zarządzie polskich leśników. Inaczej będą oni musieli wykonywać szalone pomysły z Brukseli. Nie będzie się liczyła wiedza i doświadczenie, ale emocjonalne twierdzenia oparte na dialogu z lobbystami czy pseudoekologami – dodawał.
Od nasiona do drzewa
Z kolei dr inż. Paweł Szymański, nadleśniczy Nadleśnictwa Jabłonna opowiadał o sukcesie polskiego modelu gospodarki leśnej.– W przyszłym roku Lasy Państwowe będą obchodzić swoje stulecie. To unikat na skalę Europy. Wszyscy biorą z nas przykład, ale to się nie bierze znikąd. Nie dość, że w Lasach Państwowych pracują fachowcy, to dodatkowo mamy również bardzo dobre uczelnie i kadry. Nasi leśnicy doskonale wiedzą, jak gospodarować tymi zasobami, które mamy. Prowadzą je w sposób efektywny i ekologiczny. To leśnicy są najbliżej przyrody i dbają o jej klimat – mówił. Jak dodał, Polska jest podzielona na krainy geograficzne. – Mamy różne siedliska, drzewostan. Leśniczy wiedzą, co dzieje się na danym terenie i jak reagować na różne zmiany. Ciężko mi sobie wyobrazić, jak sprowadzić cały kraj i gospodarkę do jednego mianownika. Lasy to twór żywy i unikalny. Trzeba wiedzieć, co się dzieje w danym miejscu. Mamy badania naukowe, które pokazują, że tam, gdzie są prace gospodarcze, tam tętni życie. Jeżeli zaprzestaniemy niektórych czynności, to wpłynie to negatywnie na nasze lasy – wymieniał.
Nadleśniczy podkreślił, że główną misją leśników jest to, by zachować ciągłość lasów. – Zaczynamy już od nasion i dbamy o to, by były odpowiednio przechowywane. Przeznaczamy je do wzrostu drzew. Mamy też wiele szkółek kontenerowych, czyli takich "przedszkoli". Później takie drzewa sadzimy i dbamy o las, realizując długoterminowe plany. Dbamy o różnorodność gatunkową, przyrodniczą. Nieustannie doglądamy, co trzeba zrobić w lasach. Pamiętajmy też, że lasy wzrastając, pochłaniają dwutlenek węgla. Jeżeli nic nie robimy z drzewami, to w pewnym momencie będą emitować ten dwutlenek węgla. Innymi słowy, leśnicy dbają o lasy od małego nasionka do jego pozyskania – podkreślił.
Uczestnicy debaty "Zmiana unijnych traktatów a polskie lasy" zgodzili się, że zaproponowane przez Parlament Europejski zmiany, niosą ze sobą realne zagrożenia dla polskiej suwerenności oraz polskich lasów. Goście byli zgodni również w tym, że należy przed tym przestrzegać opinię publiczną. Cały zapis debaty dostępny będzie na naszym profilu w serwisie YouTube.