Za 10 lat – w 2025 r. – możemy żyć jak Portugalczycy lub jak Włosi. Wybór należy do nas – wskazują eksperci McKinsey Global Institute (MGI), autorzy raportu „Polska 2025: Nowy motor wzrostu w Europie”, opisanego przez „Rzeczpospolitą”. Wybór, czy chcemy tkwić w Tuskistanie, czyli żyć pod dyktando Tuska i jego następców, czy wolimy wyrwać się do Balcerowiczolandii, korzystając z rad Leszka Balcerowicza.
Jeśli wybierzemy pozostanie w Tuskistanie, a więc realizowanie – jak to określili specjaliści z MGI – „scenariusza kontynuacji”, to produkt krajowy brutto Polski będzie przez następną dekadę rósł średnio o 2,7 proc. rocznie, czyli w takim samym tempie jak w latach 2008–2013. To sprawi, że w 2025 r. nasz PKB liczony na głowę obywatela wzrośnie z obecnych 60 do 70 proc. średniej w tzw. starej Unii (15 państw UE). Polska osiągnie poziom Portugalii i będzie takim samym europejskim średniakiem jak teraz. Wypisz wymaluj – krajem z mało ambitnych marzeń tuskowców, specjalistów od dostarczania do mieszkań ciepłej wody.
Polacy mają też do wyboru inną drogę, przez ekspertów MGI nazwaną „scenariuszem aspiracyjnym”, a przeze mnie wyprawą do Balcerowiczolandii. Gdybyśmy zdobyli się na wprowadzenie go w życie, PKB Polski rósłby w latach 2015–2025 średnio aż o 4 proc. rocznie. A to pozwoliłoby osiągnąć za 10 lat pułap 85 proc. średniej w „starej Unii”, czyli zrównać się w poziomie życia z Włochami.
Aby tego dokonać, musielibyśmy – wskazują analitycy MGI – odwrócić niekorzystne tendencje demograficzne, przyspieszyć rozwój branż high-tech oraz doprowadzić do podniesienia produktywności, zwłaszcza w górnictwie, energetyce i rolnictwie. O ile produktywność w większości branż w Polsce jest niższa w stosunku do produktywności w „starej Unii” najwyżej o 35 proc., o tyle w rolnictwie o 59 proc., a w górnictwie aż o 77 proc.
Po latach uporczywego promowania – między innymi przez Balcerowicza – takiej właśnie modernizacyjnej drogi w zasadzie chyba już wszyscy, a na pewno wszyscy zainteresowani, wiedzą, co należy uczynić, by Polska pożegnała Tuskistan i ruszyła do Balcerowiczolandii. Czyli z ziemi polskiej do włoskiej.
Trzeba wszystkich obywateli objąć identycznymi systemami podatkowym i emerytalnym, postawić na high-tech, dokończyć prywatyzację i pożegnać się ze specjalnym traktowaniem branż (np. górników i rolników), zmniejszyć ciężary podatkowe i pozapodatkowe, a co za tym idzie – zmniejszyć wydatki socjalne państwa itd.
Pytanie nie brzmi więc dziś: Co trzeba zrobić, abyśmy za 10 lat mogli żyć jak Włosi? To wiadomo. Pytanie brzmi: Czy istnieje w Polsce partia (na pewno nie jest nią PO), która chciałaby i byłaby w stanie tego dzieła dokonać, a większość Polaków byłaby skłonna na nią postawić w wyborach?
Istnieje?