W minionych dniach media żyły anonimowyy raportem dot. przeszłości prezesa Instytutu Pamięci Narodowej i byłego dyrektora Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku – Karola Nawrockiego. Nawrocki jest obecnie kandydatem na prezydenta RP, a dokument ma pokazywać go w złym świetle (chodzi m.in. o rzekome powiązania ze światem przestępczym). Nawrocki przekonuje, że raport jest "głęboką manipulacją" i połączeniem "prawd, półprawd i zupełnych kłamstw". Nie wiadomo, kto stoi za dokumentem.
"Szef rządu ma mieć sporą wiedzę o przeszłości prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Donald Tusk pochodzi z Trójmiasta, ma tam rozległe kontakty" – donosi Onet. – Z tego, co wiem, my analizę dotyczącą życiorysu Nawrockiego mamy gotową już od jakiegoś czasu. Nie wiem, w jakim stopniu ona pokrywa się z raportem, który pokazał Onet. Ale są też inne rzeczy. I one pewnie wypłyną – mówi informator serwisu.
Według portalu, prezes PiS wiedział o potencjalnie trudnych do wyjaśnienia opinii publicznej momentach z przeszłości Nawrockiego. – Ja uważam, że Kaczyński wybrał Nawrockiego z premedytacją. Wiedział, że w jego przeszłości są dziwne, ryzykowne rozdziały, ale uznał, że skoro nikt mu do tej pory nie zarzucił złamania prawa, to nic tam nie ma. Mało tego. Tego typu kontakty jak ze środowiskiem kibicowskim mogą mu pomóc np. w pozyskaniu elektoratu Konfederacji. Prezes PiS zna swój elektorat. Jeśli on powie, że Nawrocki jest czysty, to większość wyborców jego partii mu po prostu w to uwierzy– przekonuje rozmówca Onetu.
"Manipulacja. Półprawdy i kłamstwa"
– Ten dokument jest manipulacją prawd, półprawd i zupełnych kłamstw. W związku z tym odnoszę się do niego w sposób krytyczny. To zupełny brak powagi. Nawet w tak brutalnej walce politycznej, na którą jestem gotowy. Nie czuję się zniechęcony tego typu rzeczami. Natomiast apeluję do dziennikarzy i wszystkich Państwa, żeby w tej brutalnej walce zachować choćby odrobinę powagi – mówił Karol Nawrocki podczas wtorkowej wizyty w Żywcu.
Stwierdził, że "niektóre media publiczne nie interesują się znajomościami sformalizowanymi wiceprzewodniczącego PO. Zatrudniał kryminalistów. Człowieka, który współpracował ze skompromitowanymi funkcjonariuszami aparatu komunistycznego państwa, a poświęcają uwagę ludziom, których spotykałem wykonując swoje publiczne obowiązki w ramach IPN w polskich więzieniach. Jestem dumny, że uczestniczyłem w procesie resocjalizacji mówiąc do polskich więźniów, przekonując ich o tym, że zawsze jest czas na powrót do Pana Boga i do ojczyzny".
Czytaj też:
Kaczyński straci immunitet? Jest decyzja komisjiCzytaj też:
"Dla Polski". Wałęsa przyjąłby zaproszenie do sztabu Trzaskowskiego