Policjant użył gazu wobec polityk KO. Po blisko pięciu latach usłyszał zarzuty

Policjant użył gazu wobec polityk KO. Po blisko pięciu latach usłyszał zarzuty

Dodano: 
Barbara Nowacka (KO) podczas demonstracji pod hasłem "W imię matki, córki, siostry"
Barbara Nowacka (KO) podczas demonstracji pod hasłem "W imię matki, córki, siostry" Źródło: PAP / Andrzej Lange
Prokuratura postawiła zarzuty policjantowi, który w listopadzie 2020 r. użył gazu pieprzowego wobec Barbary Nowackiej z Koalicji Obywatelskiej.

W listopadzie 2020 r. w Warszawie odbyła się proaborcyjna manifestacja pod hasłem "W imię matki, córki, siostry". Podczas marszu doszło do przepychanek z policją. Funkcjonariusze użyli gazu. Wśród poszkodowanych znalazła się poseł Koalicji Obywatelskiej, obecnie minister edukacji narodowej Barbara Nowacka. Polityk twierdziła, że policjant nie miał powodu używać wobec niej takiego środka przymusu. Przekonywała, że pokazywała mundurowym swoją legitymację poselską. Parlamentarzystka złożyła zawiadomienie do prokuratury.

Początkowo śledczy odmówili wszczęcia postępowania w tej sprawie. Ocenili bowiem, że działania funkcjonariusza policji nie nosiły znamion przestępstwa, zdarzenie miało "dynamiczny przebieg", a policjant nie był w stanie zauważyć, że Nowacka pokazuje mu legitymację poselską, ani rozpoznać parlamentarzystki, gdyż miała na twarzy maseczkę.

Nowacka spryskana gazem. Policjant usłyszał zarzuty

Po blisko pięciu latach Prokuratura Okręgowa w Warszawie zdecydowała o postawieniu policjantowi zarzutów. Według śledczych Dawid B. "przekroczył swoje uprawnienia w ten sposób, że wystąpił z pierwszego szeregu tyraliery, przez co doprowadził do chwilowego złamania ciągłości jej linii, a następnie skierował się w kierunku posłanki na Sejm RP Barbary Nowackiej i indywidualnie trzykrotnie użył wobec niej środek przymusu bezpośredniego w postaci środka obezwładniającego, tj. ręcznego miotacza gazu pieprzowego, kierując go w jej twarz z odległości mniejszej niż pół metra, co było niezgodne z zasadami taktyki i techniki interwencji policyjnej, zasadą proporcjonalności użycia sił i środków".

Podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Złożył do protokołu oświadczenie, w którym ustosunkował się do zdarzenia, odmówił składania wyjaśnień i odpowiadania na pytania. Grozi mu kara pozbawienia wolności od roku do 10 lat. Mundurowy został zawieszony przez przełożonego w pełnieniu obowiązków służbowych. Prokurator nie zastosował wobec niego żadnych środków zapobiegawczych.

Czytaj też:
Ujawnienie fragmentów planu "Warta". Zarzuty dla współpracowników Błaszczaka


Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Opracował: Dawid Sieńkowski
Źródło: Prokuratura Okręgowa w Warszawie
Czytaj także