DoRzeczy.pl: 1 marca wchodzą w życie przepisy dotyczące ograniczenia handlu w niedziele. Rząd zdecydował się na kompromisowe rozwiązanie, czyli stopniowe wprowadzenie w życie całkowitego ograniczenia handlu. Czy jest pan zadowolony z kształtu tej ustawy?
Piotr Duda: Wolałbym, żeby od marca, a nawet od stycznia wszystkie niedziele były wolne, ale stało się tak, jak się stało. W ustawie zapisano wszystkie niedziele oraz sposób, w jaki będziemy do nich dochodzić. Nie traktuje tego więc w kategoriach kompromisu, ale jako dłuższego vacatio legis. Pogodziliśmy się z tym.
Najważniejsze jest to, co mówiłem na konferencji, gdy Prawo i Sprawiedliwość chciało wpisać tylko dwie niedziele: że to już tak zostanie. Jeżeli więc w ustawie zapisano dokładną drogę dojścia do wszystkich niedziel, to możemy być z tego w miarę zadowoleni.
Pojawiły się jednak głosy, że ten zakaz będzie obchodzony. Już słychać, że na stacjach benzynowych będzie sprzedawany szerszy asortyment, a sieci handlowe mają wydłużyć czas pracy pracowników np. w soboty. Jak pan odbiera takie doniesienia?
Podchodzę do tego ze spokojem. Nie po raz pierwszy przechodzimy tego rodzaju reformę, bo przypominam sobie dni świąteczne, Trzech Króli, czy niedawno stawkę godzinową. Nasi przedsiębiorcy mają różne dziwne pomysły, ale w tym przypadku się im nie dziwię, a przynajmniej części z nich, którzy chcą odreagować swoją frustrację, bo de facto przegrali wszystko.
To jednak pokazuje ich podejście do pracownika, który nic dla nich nie znaczy i jest przedmiotem, który można dowolnie ustawiać i to tylko dlatego, że aby to ich było na wierzchu. Otóż nie. Jest inspekcja pracy, która będzie się temu przyglądać. Jeżeli będzie faktycznie taka potrzeba, to ustawę się znowelizuje. Była już taka sieć handlowa, która była czynna 24 godziny na dobę i się z tego wycofano. Już widzę te kilometrowe kolejki ludzi, którzy biją się o koszyki. To jest wyłącznie zrobienie na złość.
Jeżeli chodzi o stacje benzynowe, to nie jest to do końca prawdą, bo przecież już teraz można tam kupić niemal wszystko. Będziemy na pewno tego pilnować. Jeżeliby się okazało, że ten asortyment ma być rozszerzany, to będziemy to monitorować i do tego nie dopuścimy. To są dziwne pomysły, aby tylko coś „rzucić”. Czy galeria będzie otwarta? No pewnie, że będzie, bo to nie tylko sklep, ale tam są również kina, cukiernie, czy kawiarnie. O to nam chodziło, a sklepy będą pozamykane.
Zapowiedział pan, że „Solidarność” będzie walczyła, aby kolejne grupy zawodowe nie musiały pracować w niedziele. Jakie grupy miał pan na myśli?
Trwają obecnie prace nad nowym Kodeksem pracy. Jest w nim rozdział siódmy, który mówi, że niedziele i święta są wolne od pracy, ale jest też katalog wyłączeń. Widzimy w nim np. takie stwierdzenie, że wyłączona jest praca zmianowa. Co to dokładnie znaczy? Wszyscy, którzy pracują na zmianę mogą mieć pretekst do tego, aby pracować w niedziele. Widzimy kilka wyłączeń, które zmienimy lub doprecyzujemy. Należy też doprecyzować, na czym polega szczególna sytuacja pracodawcy w zakładzie pracy. Trzeba to dookreślić, bo dzisiaj pracodawcy uważają np. że idzie Wielkanoc, to trzeba przyjść do pracy, aby produkować majonez.
W myśl nowych przepisów w niedzielę nie będzie pracował pracownik sieci handlowej, ale cukierni, czy restauracji – już tak. Czy będzie pan dążył do tego, aby wszystkie zawody, które rzeczywiście nie muszą pracować w niedzielę miały dzień wolny, czy nie?
Nie dyskutujemy np. o restauracjach, kinach, czy hotelach, bo ci pracownicy muszą mieć świadomość, że muszą pracować. Jednak jeżeli można wyłączyć z tego jakąś grupę pracowników, to będziemy nad tym pracować i do tego dążyć.
Ustawę skrytykowali nie tylko liberałowie, ale również środowiska lewicowe i OPZZ, który postulował zwiększenie płac w niedziele zamiast dnia wolnego. Zaskoczyło to pana?
Liberałowie mówią o tym, że dzień wolny to ingerencja w wolność, ale gdy z drugiej strony mówią o większej płacy, to już nie jest ingerowanie w wolność? Przerabialiśmy już to na Śląsku, gdy górnicy pracowali w niedziele i mieli 300 proc. płacy. To nie o to chodzi. Ludzie faktycznie chcą w tym dniu mieć wolne i być z rodzinami. Chodzę po sklepach i pracownicy za to dziękują. Tego nam nie załatwił kodeks pracy. Co z tego, że pracownik ma mieć co drugą niedzielę wolną, jak to nie jest przestrzegane?
Przypominam, jakie było larum, że tysiące ludzi stracą pracę z powodu wolnego dnia w święto Trzech Króli. Nic takiego się nie stało i teraz będzie tak samo. Ludzie muszą się tylko do tego powoli przyzwyczaić.
Jak pan ocenia dotychczasową współpracę z rządem i spełnianie postulatów „Solidarności”?
Oceniam łącznie pana prezydenta i rząd, ale postawiłbym czwórkę. Jest kilka spraw, co do których mamy odmienne zdanie, jak chociażby dot. trzydziestokrotności, gdzie prosiliśmy prezydenta, aby skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Dzisiaj nikt się do niej nie przyznaje. Można sobie tylko zadać pytanie, dlaczego tak się dzieje. Porównując to jednak z brakiem współpracy przez osiem lat z PO i PSL, to można powiedzieć, że obecnie jest inny świat.
Co będzie teraz priorytetem „Solidarności” i o co będzie zabiegać związek?
Mamy nowy Kodeks pracy i projekt ustawy emerytalnej dotyczący Pracowniczych Projektów Kapitałowych. Podchodzimy do tego bardzo ostrożnie i będziemy się temu uważnie przyglądać. Zobaczymy też, co powie minister zdrowia na Radzie Dialogu Społecznego po spotkaniu z rezydentami i jak jest przygotowana nowelizacja ustawy o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia.
Pracy jest sporo, ale uważam, że kierunek, który przyjął rząd 2,5 roku temu w sprawach pracowniczych jest dobry. To, że nie zawsze musimy iść w tę samą stronę, to naturalne. Jesteśmy niezależni, samorządni i jeżeli rząd będzie robił coś złego, to będziemy to krytykować. W sprawie trzydziestokrotności również będziemy walczyć do końca, aby ta ustawa zniknęła z powierzchni ziemi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.