Określenie zrobiło karierę, choć jego przesada była oczywista. Prawdziwym głosem pokolenia, i to nie jednej generacji, okazać się miał dopiero Jacek Kaczmarski. Trudno w to uwierzyć, ale już 20 lat minęło od jego przedwczesnej śmierci. Telewizja uczciła rocznicę okolicznościowym koncertem, z którego wyniknąć miało, że był artystą niepoślednim, napisał wiele tekstów odnoszących się do sztuk wszelakich, z malarstwem na czele, a przegląd jego songów sfinalizowała, rzekomo dorównująca popularnością i znaczeniem sławnym „Murom” – „Modlitwa o wschodzie słońca”, rzeczywiście wielokrotnie wykonywana przez Jacka pospołu z Przemkiem Gintrowskim (kompozytorem) i Zbigniewem Łapińskim. Tyle że tekst utworu wyszedł nie spod jego pióra, lecz Natana Tenenbauma.
Paradoksalnie także „Mury” i „Obława” nie są do końca dziełami Kaczmarskiego. „Mury” przecież mają muzykę Lluísa Llacha wziętą z jego pieśni „L’Estaca”, a i tekst jest polską parafrazą i swoistym komentarzem do koncertu barda z Katalonii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.