Po prawie sześciu miesiącach władzy rządu Donalda Tuska jest jasne, że głównym celem obecnego gabinetu jest walka z politykami opozycji, czyli z PiS. Sprawy bezpieczeństwa kraju i gospodarka znalazły się na dalszym planie i stały się narzędziem walki z opozycją. Właściwie wszystkie wielkie programy rozwojowe, takie jak transformacja energetyki, Centralny Port Komunikacyjny, rozbudowa portów morskich, są widziane w negatywnym świetle tylko dlatego, że zostały zapoczątkowane przez poprzedników. Nagle to, co nowoczesne, stało się przeklęte.
W historii naszego kraju nie było władzy, która by z taką energią budowała swój wizerunek ekipy antyrozwojowej. Bo odrzucając wielkie programy inwestycyjne z czasów PiS, rząd Tuska nie proponuje niczego w zamian. Ubóstwo intelektualne obecnej ekipy jest uderzające. Powstaje pytanie: Jak rząd chce rządzić, czym chce rządzić, skoro nie zamierza inwestować w przyszłość naszego kraju? W tym kontekście pragnę przypomnieć, jak wyglądała polityka pierwszego po drugiej wojnie światowej demokratycznie wybranego rządu.
Współpraca z EWG
Rząd Jana Olszewskiego kojarzy się wielu osobom głównie z lustracją, ze sporem rządu z Lechem Wałęsą o instalacje rosyjskich spółek w Polsce lub z uruchomieniem współpracy z sojuszem północnoatlantyckim. Wiele osób nie pamięta, że pierwszą decyzją, którą podjął Olszewski jako premier, była zgoda na podpisanie umowy o stowarzyszeniu Polski z Europejską Wspólnotą Gospodarczą. Często zapomina się więc o tym, co ten rząd zrobił w kwestiach gospodarczych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.