W tej historii jest kilka dziwnych momentów. Pierwszym z nich jest samo pojawienie się ustawy w Sejmie po tym, jak wiele miesięcy przeleżała w rządowej zamrażarce. Do dziś nie wiadomo, dlaczego niespodziewanie wypłynęła w wyjątkowo niekorzystnym momencie. Powtarzane są dwie hipotezy. Pierwsza – że to wynik normalnego niestety w obozie rządzącym chaosu i braku planowania. Druga – że to świadome uderzenie Zbigniewa Ziobry w Mateusza Morawieckiego. Ta druga hipoteza wydaje się o tyle mało prawdopodobna, że – po pierwsze – obaj politycy świeżo poukładali swoje wzajemne relacje w związku z objęciem przez Morawieckiego urzędu premiera oraz, po drugie, jeśli Ziobro zdawał sobie sprawę z problemów, jakie wywoła ustawa – a przecież tylko wtedy byłby sens traktowania jej jako narzędzia w walce z Morawieckim – to musiał przewidywać, że sam mocno dostanie rykoszetem. Wszak regulację firmował jego najbliższy współpracownik Patryk Jaki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.