Dyskusja dotycząca wprowadzenia zakazu sprzedaży e-papierosów jednorazowych koncentruje się, czemu trudno się dziwić, na ochronie najmłodszych przed uzależnieniem od wyrobów nikotynowych. Problem w tym, że całkowicie pomija się przy tym rzeczywiste wyzwanie, jakim jest fakt, że Polska przoduje w czołówce krajów z największą populacją palaczy wyrobów tytoniowych. Niestety, świadomość zarówno opinii publicznej, jak i decydentów ws. różnic między poszczególnymi kategoriami produktów: papierosów tradycyjnych, podgrzewaczy tytoniu, e-papierosów wielo- i jednorazowych oraz saszetek nikotynowych jest niewielka. W efekcie może to prowadzić do podejmowania pochopnych decyzji i deklaracji.
Przejrzystość procesu legislacyjnego i transparentność badań rynkowych
Pomysł wprowadzenia zakazu sprzedaży e-papierosów jednorazowych powinien on zostać poddany głębszej analizie oraz rozpatrzony w szerszym kontekście.
Problem w tym, że może dojść do „wylania dziecka z kąpielą”, ponieważ istnieje szansa, iż taka decyzja będzie jedynie pogłębieniem istniejących już problemów oraz naruszeniem dobrych praktyk legislacyjnych.
W temacie tym na uwagę zasługuje przede wszystkim rzetelność danych, na podstawie których mają być podejmowane decyzje o zakazanie sprzedaży wyłącznie jednej kategorii produktów na terenie całej Polski. W przestrzeni publicznej coraz częściej pojawiają się ostatnio badania dot. wpływu e-papierosów na zdrowie oraz stopnia, w jakim korzystają z nich nieletni. Niestety, nie zawsze jednak wiadomo, jaka metodologia była stosowane przy ich realizacji, co ma przecież fundamentalne znaczenie. Żeby wyniki takich badań mogły być rzeczywiście brane pod uwagę w procesie analizy sytuacji, konieczne jest udostępnienie opinii publicznej ich założeń oraz przyjętego sposobu ich wykonania.
– Bez transparentności dotyczącej badań naukowych, zarówno w zakresie metodologii, jak i powiązań instytucji je zlecających, trudno jest ocenić wiarygodność prezentowanych wyników – wskazuje Maciej Powroźnik, Prezes Związku Pracodawców Branży Vapingowej. – Sami w ostatnim czasie przeprowadziliśmy duże badanie, pierwsze takie na polskim rynku dotyczące zachowań konsumenckich użytkowników e-papierosów jednorazowych, które realizowaliśmy z firmą badawczą Kantar, a które spełnia metodologicznie wszystkie założenia, tak aby nikt nie mógł podważyć ich wiarygodności – dodaje.
Egzekwowanie istniejących przepisów
Co ciekawe, prawnicy i eksperci branżowi zwracają uwagę na fakt, że zamiast podejmowania nerwowych działań i szukania dróg na skróty, lepsze efekty mogłoby przynieść skuteczne egzekwowanie już istniejących przepisów. – To, co można zrobić tu i teraz, to skutecznie egzekwować istniejące przepisy. Potrzeba dodatkowych mechanizmów kontrolnych, aby zapewnić jeszcze większą ochronę młodzieży przed dostępem do nikotyny – wskazuje mec. Jacek Myszko partner w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak.
Eksperci ds. procesów legislacyjnych zwracają również uwagę, że wszelkie zmiany w prawie powinny być wprowadzane zgodnie z przyjętymi zasadami ustawodawstwa obowiązującymi w kraju. Przede wszystkim, zmiany regulacji jednorazowych e-papierosów muszą być wprowadzone formie ustawy, co wiąże się z koniecznością notyfikacji Komisji Europejskiej.
– Nawet w obliczu wykreowanej presji, konieczne jest zachowanie spokoju i działanie zgodnie z obowiązującym prawem. Mechanizm wprowadzenia ewentualnego zakazu jednorazowych e-papierosów z nikotyną został określony wprost w dyrektywie tytoniowej. Przepisy krajowe zakazujące e-papierosów muszą zostać notyfikowane Komisji Europejskiej, która w ciągu 6 miesięcy od otrzymania pełnej dokumentacji zatwierdza je lub odrzuca. Ewentualny zakaz nie powinien w związku z tym zostać wprowadzony z dnia na dzień – wskazuje mec. Myszko.
- Tak istotna ingerencja w swobodę działalności gospodarczej (przypominam, że cały czas mówimy o legalnie wprowadzanych do obrotu produktach) wymaga również aktu rangi ustawowej i odpowiednio długiego vacatio legis.Wprowadzenie zakazu jednorazowych e-papierosów bez należytego uzasadnienia popartego odpowiednimi badaniami i notyfikacji Komisji Europejskiej może prowadzić do poważnych konsekwencji prawnych – mówi mec. Jacek Myszko. – Dodatkowo, zmiana w prawie o takiej doniosłości musi być oparta na solidnych podstawach naukowych, a nie jedynie na medialnych doniesieniach. Jest to szczególnie istotne w omawianym przypadku, gdyż warunkiem niezbędnym do akceptacji zakazu przez Komisję Europejską jest wykazanie przez Polskę jej szczególnej sytuacji uzasadniającej taki zakaz oraz faktycznej potrzeby wynikającej z ochrony zdrowia publicznego – tłumaczy mec. Myszko, partner w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak.