Skok na „babciowe”
  • Łukasz ZboralskiAutor:Łukasz Zboralski

Skok na „babciowe”

Dodano: 
Prezydenci Gdańska, Warszawy i Łodzi
Prezydenci Gdańska, Warszawy i Łodzi Źródło: PAP
Samorządy rzuciły się do podwyżek opłat za żłobki, by odebrać rodzicom dodatek od rządu. Tej pazerności nie powinno się hamować. Może Polacy zrozumieją w końcu, czym jest demokracja bezpośrednia?

To była jedna z obietnic wyborczych rządu Donalda Tuska – dodatek pieniężny dla rodziców z małymi dziećmi, którzy są aktywni zawodowo i zmuszeni są płacić za opiekę w tym czasie dla malca. Pomysł rządowy realizowano tak szybko, że w konsultacjach pominięto partnerów społecznych i już w maju ustawa trafiła do Sejmu, gdzie została przegłosowana. Prezydent podpisał ustawę 10 czerwca.

Od października dostępne będą trzy programy dla rodziców. „Aktywni rodzice w pracy”, czyli właśnie tzw. babciowe, to dodatek dla pracujących rodziców w kwocie 1,5 tys. zł miesięcznie na organizację opieki nad maluchem, np. opłacenie pomocy babci czy niani. Drugi program to „Aktywnie w żłobku”, czyli 1,5 tys. zł na sfinansowanie pobytu dziecka w żłobku, klubie dziecięcym (a dla rodziców dzieci z niepełnosprawnościami kwota ta będzie jeszcze o 400 zł wyższa). Dla rodziców, którzy wychowują dziecko sami, dostępny będzie w ramach programu „Aktywnie w domu” dodatek w kwocie 500 zł miesięcznie na dziecko w wieku 12–35 miesięcy.

Będzie to naprawdę duża pomoc finansowa dla rodziców, zwłaszcza że bez względu na nowe programy będą też oni nadal dostawać zapoczątkowany przez poprzedni rząd dodatek wynoszący dziś 800 zł miesięcznie na dziecko.

Samorząd wyciąga rękę

Należałoby jednak napisać, że program może się okazać największą pomocą dla samorządów, które natychmiast wyczuły szansę na podreperowanie swoich budżetów. Skoro bowiem rodzice mogą dostać od państwa do 1,5 tys. zł dopłaty na opiekę nad dzieckiem i nie może być ona wyższa niż całkowita opłata za opiekę placówki miesięcznie, to czemu nie zabrać z budżetu wszystkiego, co można?

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także