Dawno temu w Warszawie” to miejska legenda o duchach przemykających między budynkami, o walczących plemionach, z których niektóre wyginęły, o dobrych wróżkach i o złych mocach, których charakteru (ludzkie czy nieludzkie?) nawet legenda nie potrafi do końca określić. Oniryczna (czy po prostu narkotyczna) atmosfera, gdzie rzeczywistość miesza się z urojeniem, łączy „Dawno temu w Warszawie” z filmem Sergia Leone, którego tytuł Jakub Żulczyk sparafrazował. Tytuł ten można też czytać inaczej, jako odesłanie do innej epoki, starych czasów. Dlaczego, skoro akcja powieści rozgrywa się ledwie cztery lata temu? Bo w tle historii bohaterów jest realna historia, aborcyjna rewolucja październikowa z 2020 r. W tle dalekim, ale wyraźnym, wpływającym na konkretne życie na tyle, by przynieść coś w rodzaju wybawienia pozytywnym bohaterom opowieści. Jest też trzecia interpretacja tytułu: gdy świat się rozpada – wszystko zaczyna być dawno.
Dzieci Nietzschego
O tym, co zdarzyło się „Dawno temu w Warszawie”, opowiada nam równolegle kilkoro postaci. Śledzimy ich krzyżujące się relacje. Streszczanie ich byłoby nielojalne wobec zainteresowanych czytelników, ale równie ciekawe jak wydarzenia są zawarte w tych narracjach perspektywy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.