Ignatius przypomniał, że w zeszłym tygodniu prezydent USA Joe Biden "zamiast ryzykować odwet ze strony Rosji” odmówił prośbie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego o użycie amerykańskich rakiet do uderzenia w cele w głębi Rosji.
"Zwolennicy Ukrainy naśmiewają się z ostrożności Bidena, twierdząc, że jest to oznaka słabości. Jednak ta krytyka jest zbyt ostra. Nie powinniśmy chcieć w Białym Domu pasjonata. Unikając ryzyka eskalacji, Biden posłuchał rad swoich doradców wywiadu i spełnił zobowiązania każdego prezydenta zmniejszają zagrożenie wojną nuklearną” – pisze autor.
Zachód musi wesprzeć Rosję
Jednocześnie jego zdaniem Biden powinien podjąć inne agresywne kroki w celu wsparcia Ukrainy, nawet jeśli odmówił przeprowadzenia ataków dalekiego zasięgu z wykorzystaniem rakiet ATACMS.
"Wizyta w Kijowie w tym miesiącu wzbudziła we mnie zaniepokojenie, że zmęczona Ukraina zaczyna się uginać pod ciężarem tej straszliwej wojny. Baza polityczna Zełenskiego ulega fragmentacji, a przedłużająca się wojna na wyniszczenie zniszczy Ukrainę. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy muszą pomóc Kijów osiągnąć wkrótce sprawiedliwy pokój, nawet jeśli nie będzie to całkowite zwycięstwo, do którego dąży Zełenski” – zauważa ekspert.
Ignatius wskazuje również, że Rosja coraz częściej sygnalizuje, że ataki rakietowe dalekiego zasięgu stanowią "czerwoną linię”. Jednocześnie Ukraina już uderza w głąb Rosji własnymi grupami dronów i rakiet. Władimir Putin zapowiedział zmianę doktryny nuklearnej, aby uznać ataki państwa niejądrowego wspieranego przez państwo nuklearne za "wspólny atak na Federację Rosyjską”.
Autor uważa, że Rosja może uderzyć w polskie węzły tranzytowe w celu przerwania dostaw amerykańskiej broni na Ukrainę lub bardziej agresywnie wycelować w zachodnie operacje na Ukrainie – uderzyć w firmy obronne lub operacje wywiadowcze pomagające Kijowowi.
Czytaj też:
Putin: Prawda jest po naszej stronie. Osiągniemy wszystkie celeCzytaj też:
Ukraińscy poborowi przeżywają na froncie kilka dni i są fatalnie wyszkoleni