Wydarzenie było największym wiecem w całej kampanii Harris. W czasie swojego wystąpienia wiceprezydent USA wielokrotnie nawiązywała do Donalda Trumpa. – Nie możemy się poddać woli drobnego tyrana – mówiła Harris.
Kandydatka Demokratów stwierdziła, że wybór stojący przed Amerykanami jest alternatywą między "wolnością i jednością" a "rządami chaotycznego mściwego drobnego tyrana", jak określiła Trumpa.
– To prawdopodobnie najważniejszy głos, jaki kiedykolwiek oddacie. W tych wyborach chodzi o coś więcej niż wybór między dwiema partiami i dwoma różnymi kandydatami – podkreślała wiceprezydent USA. – To wybór między tym, czy będziemy mieć kraj zakorzeniony w wolności dla każdego Amerykanina lub rządzony przez chaos i podziały – dodała.
Miejsce wystąpienia nie było przypadkowe
Harris wystąpiła na Elipsie, w parku zlokalizowanym przed Białym Domem. Wybór miejsca nie był przypadkowy. Kandydatka chciała nawiązać do przemówienia Trumpa z 6 stycznia 2021 roku, jakie miało miejsce przed szturmem na Kapitol.
– To jest osoba, która stała w tym samym miejscu prawie cztery lata temu i nasłała uzbrojony tłum na Kapitol Stanów Zjednoczonych, by obalić wolę ludzi, wyrażoną w wolnych i uczciwych wyborach, wyborach które wiedział, że przegrał – powiedziała Kamala Harris. – To jest właśnie osoba, która prosi, byście dali jej kolejne cztery lata w Białym Domu – nie po to, by skupiać się na waszych problemach, lecz swoich własnych – dodała.
Harris zaznaczyła, że "w przeciwieństwie do Trumpa", nie będzie uważała ludzi, z którymi się nie zgadza, za "wrogów wewnętrznych". – Dam im miejsce przy stole. Obiecuję słuchać ekspertów, ludzi, których dotkną moje decyzje i tych, z którymi się nie zgadzam. Przysięgam, że przedłożę interes kraju ponad interes partii i swój własny – zapewniała wiceprezydent USA.
Kandydatka Demokratów obiecywała również m.in. zwiększenie ulg dla rodziców małych dzieci i wsparcie małych firm. Wezwała również do rozwiązania problemu imigracji, który ma – jej zdaniem – zastąpić "straszenie" nim ludzi, a także zapowiedziała walkę o powszechny dostęp do aborcji, nazywając go tym, co "Donald Trump i wybrani przez niego sędziowie Sądu Najwyższego zabrali kobietom Ameryki".
Czytaj też:
W USA rośnie przedwyborcze napięcie. "Pół Ameryki uważa Trumpa za faszystę"Czytaj też:
Gwiazdor poparł Donalda Trumpa. "Kocha kraj, życie i rodzinę"