Kiedy w przededniu jakiejś ważnej uroczystości państwowej czytam wypowiedź eksperta tłumaczącego, iż wszystko odbywa się „zgodnie z tradycją”, zaciskam zęby. Nie, nie chcę „zgodności z tradycją”. Chcę konkretnej ustawy, o konkretnym numerze, opublikowanej tego i tego dnia w„Dzienniku Ustaw”.
Weźmy na przykład państwowe pogrzeby. Czy wiemy, kto na nie zasługuje, a kto nie? I kto powinien o tym decydować? Czy na państwowy pogrzeb mogą liczyć wszyscy byli prezydenci i premierzy? A co z wybitnymi ministrami spraw zagranicznych? Znamienitymi pisarzami? Wybitnymi kompozytorami? Naukowcami? Wszystkim życzę wielu lat w zdrowiu, niemniej jestem przekonany, że jeszcze długo będziemy mieli do czynienia z niejasnościami, dylematami, a nawet publicznymi kłótniami (że przypomnę tylko pochówek Czesława Miłosza czy prezydenta Lecha Kaczyńskiego). Nie wspominając już o szczegółach ceremonialnych. Dlaczego? Ano między innymi dlatego, iż nie ma stosownej ustawy, która zdjęłaby nam z głów przynajmniej część problemów.
Z podobnymi kłopotami borykaliśmy się w ostatnich tygodniach, gdy Andrzej Duda był jeszcze prezydentem elektem, a Bronisław Komorowski wciąż urzędował w Pałacu. Czy w tym czasie prezydent elekt powinien przemawiać na ważnych uroczystościach? Gdzie powinien mieszkać? Jakie informacje powinien otrzymywać: od Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Biura Bezpieczeństwa Narodowego, wywiadu. Znów wszystko odbywa się „zgodnie z tradycją” (nie wiadomo do końca jaką) albo „na czuja”.
Czas skończyć z tą prowizorką. Mam nadzieję, że za pięć czy 10 lat, gdy Andrzej Duda będzie się wyprowadzał z Pałacu Prezydenckiego, „tradycja” ustąpi miejsca precyzyjnym regulacjom prawnym.