Prof. Andrzej Nowak: Jeżeli istnieje Zachód jako pewna wspólnota, to jest to wspólnota nie tylko interesów, lecz także pewnych wartości. Na pewno tak o niej myśleliśmy, kiedy Zachód konfrontował się ze Wschodem, czyli z obozem komunistycznym, z totalitaryzmem. Był wtedy identyfikowany – także przez swoich przywódców – jako wolny świat. To przeciwstawienie pojawia się po raz pierwszy wtedy, kiedy pojawia się totalitarny przeciwnik, alternatywa dla Zachodu.
A powstaje, ujawnia się w roku 1917, w 1920 r. zaś rusza do wielkiej ofensywy na Europę Środkowo-Wschodnią, do ofensywy Armii Czerwonej przez Polskę – na Zachód. I wtedy Zachód miał wybór. Mógł uznać tę nową sytuację i pomóc zagrożonym agresją – w imię idei wolności, którą głosił, ale też w imię własnego interesu. Skoro bolszewicy zajmą dziś Polskę, to czy na pewno zatrzymają się nad Wartą, czy nie pójdą dalej, na Berlin, a potem jeszcze dalej – na „rubież Atlantyku”? Zachód mógł też jednak uznać, że nic się nie stało. Nie ma żadnej totalitarnej alternatywy, żadnego egzystencjalnego zagrożenia dla Zachodu, bolszewicy odbudowują tylko „normalne” rosyjskie imperium i po prostu wystarczy dać im to, co do strefy owego imperium „zawsze” (czyli od XVIII w.) należało, i będzie spokój. Wybór tej drugiej postawy był zdradą nie tylko tego, co stanowi wspólnotę wartości Zachodu, lecz także tego, co stanowi wspólnotę interesu: bo gdyby Lenin zdobył Warszawę, to – jak wiadomo – nie zawierałby pokoju, tylko szedłby dalej, na podbój Europy. (…)