– Powstanie przeżyłem na Pradze, a więc dla mnie, realna walka, to był w praktyce jeden dzień. A jednak dzień zupełnie wyjątkowy w całym życiu. I takiego dnia już nie miałem – wspomina były premier Jan Olszewski.
– Powstanie na Pradze było od początku beznadziejne. Broni było znacznie mniej, niż w lewobrzeżnej Warszawie, poza tym doborowe niemieckie jednostki, które przeszły przez Warszawę krótko przed Powstaniem, walczyły na przedpolach właśnie Pragi. Nie były to jednostki policyjne, pomocnicze, ale doborowe jednostki SS. Jak powstanie wybuchło, rzucono część tych oddziałów do pacyfikowania powstania na Pradze. W tym momencie w tej części stolicy praktycznie nie udało się zdobyć żadnego obiektu, jedynym wyjątkiem było Bródno, gdzie ja się znajdowałem – mówi Olszewski.
– Udało tam się oswobodzić całą dzielnicę. Niemcy zajmowali kompleks szkolny przy ulicy Bartniczej, który udało się odbić. Jednak większość celów nie została osiągnięta, stąd dowództwo Pragi podjęło decyzję o wycofaniu się z dzielnicy, część – starszych żołnierzy – przeszła do walki na lewym brzegu Wisły, reszta wróciła do konspiracji – mówi Jan Olszewski.
W rozmowie z DoRzeczy.pl Olszewski wspomina swój udział w Powstaniu Warszawskim.
– Należałem do grupy Zawiszaków (najmłodsza grupa Szarych Szeregów – red.). Mieliśmy oczywiście świadomość, że powstanie wybuchnie, ponieważ już kilka godzin przed godziną W doszło do spontanicznej wymiany ognia na Żoliborzu, my na Bródnie słyszeliśmy te strzały. Jednak nas nie zmobilizowano – tłumaczy.
– W pierwszych godzinach Powstania biegaliśmy nerwowo, szukając jakiegoś przydziału, chcieliśmy uzyskać broń. Wzięliśmy udział w odprowadzaniu pierwszego zdobytego przez powstańców na Bródnie pojazdu niemieckiego. Ostatecznie otrzymaliśmy od dowództwa biało-czerwone opaski z napisem Armia Krajowa oraz zapewnienie, że będziemy wykorzystani do łączności. Jednak Powstanie na Pradze zakończyło się bardzo szybko, więc w zasadzie nasz udział to był tylko pierwszy dzień – mówi były premier.
– Po wojnie napisałem tekst, w którym chciałem podsumować rolę Powstania Warszawskiego. Tekstu dziś nie mam, ale potwierdziłbym zawarte w nim najważniejsze tezy. Przede wszystkim – ten pierwszy dzień był zupełnie wyjątkowy z kilku względów. Po pierwsze – mieliśmy świadomość wygranej, po sześciu latach upokorzeń, okupacji, terroru, odczuwaliśmy chwilową euforię. Ona potem zmieniła się w gorycz klęski, ale sam pierwszy dzień był niezapomniany – mówi Jan Olszewski.
– Rzecz niesamowita – do Powstania zgłaszali się wszyscy, ludzie zapomnieli o podziałach politycznych, które przecież w społeczeństwie były bardzo silne. Po drugie – nie było żadnej żądzy odwetu. Niemcy, którzy zostali zatrzymani we wspomnianych placówkach szkolnych – fakt, albo bardzo młodzi, albo już w podeszłym wieku zwykli żołnierze Wehrmachtu traktowani byli z szacunkiem, jak jeńcy wojenni. Początkowo byli przerażeni, bo nagle otoczyli ich jacyś „cywile” w biało-czerwonych opaskach. Odetchnęli z ulgą, że mają do czynienia z armią i są traktowani jak jeńcy wojenni. A z kolei my czuliśmy wtedy, że wygraliśmy, nie było w nas żądzy odwetu – podsumowuje były premier.
Jan Olszewski, premier RP w latach 1991 – 1992, obrońca w procesach politycznych w PRL, w czasie II wojny światowej był członkiem Szarych Szeregów.
Czytaj też:
Ołdakowski: Polacy zawsze się biją o swoją wolność
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.