Polska na greckim kursie finansowym? Eksperci ostrzegają

Polska na greckim kursie finansowym? Eksperci ostrzegają

Dodano: 
Andrzej Domański, minister finansów
Andrzej Domański, minister finansów Źródło: PAP
Polska po raz pierwszy znalazła się na czerwonej liście Komisji Europejskiej. Powodem ma być coraz gorsza sytuację finansową państwa.

Marcin Mrowiec, główny ekonomista Grant Thornton ostrzega, że deficyt przekracza kolejne czerwone linie, a dług publiczny zbliża się do konstytucyjnego limitu. Zdaniem eksperta cytowanego przez Onet, po pierwszym kwartale 2025 r. deficyt finansów publicznych wyniósł w Polsce 6,9 proc. PKB – więcej niż pod koniec 2024 r. Mimo deklarowanego przez rząd wzrostu gospodarczego i nadal podwyższonej inflacji (czyli korzystnych warunków dla wpływów budżetowych), sytuacja finansów państwa ma pogarszać się w zastraszającym tempie. Tymczasem, zdaniem ekonomistów, rządzący mają jedynie zmieniać definicję długu i przesuwać granice limitów.

Budżet równoległy

Finansiści twierdzą, że od lat trwa operacja wyprowadzania wydatków poza oficjalny budżet. Wskazują m. in. na Krajowy Fundusz Drogowy czy specjalne fundusze covidowe, które, ich zdaniem, pielęgnowały system pozabudżetowych fikcji. Efektem tych działań ma być to, że unijna definicja zadłużenia mówi o blisko 60 proc. PKB, zaś krajowa zaledwie o 45 proc. – Na pełnej prędkości pędzimy w stronę góry lodowej, ale ponieważ wskaźniki na pokładzie pokazują "wszystko OK", sternicy nie zwalniają – komentuje Mrowiec.

W wypowiedziach ekonomistów przebija jeden wspólny wniosek. Ich zdaniem temat finansów publicznych zniknął z debaty publicznej. Według Sławomira Dudka z Instytutu Finansów Publicznych, mamy do czynienia z "karnawałem nieodpowiedzialności", w którym politycy każdej opcji rzucają kolejne propozycje transferów lub ulg, kompletnie ignorując skutki fiskalne.

Polska na "czerwonej liście" Brukseli

Eksperci wskazują, że polskie problemy z finansami publicznymi zostały już dostrzeżone przez Komisję Europejską. W swoim raporcie z marca 2025 r. po raz pierwszy miała przesunąć Polskę do grupy krajów o wysokim ryzyku fiskalnym. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że jest to sygnał alarmowy, którego rząd najwyraźniej nie słyszy.

Eksperci ostrzegają: jeśli tempo zadłużenia się utrzyma, już w 2026 lub 2027 roku uderzymy w konstytucyjną barierę 60 proc. długu do PKB. Potem pozostanie już tylko "kreatywna księgowość" lub zmiana konstytucji.

Uratuje nas tylko przyjęcie euro?

– Grecy mogli liczyć na Europejski Bank Centralny, bo byli w strefie euro – przypomina cytowany przez Onet Piotr Kuczyński, analityk Xelionu. – My zostaniemy sami. Jeśli przyjdzie atak spekulacyjny, a Polska nie przyjmie euro, nikt nas nie będzie ratował – podsumowuje.

Zdaniem ekonomistów nie chodzi o straszenie, ale o ostrzeżenie. Twierdzą, że polska gospodarka nie jest jeszcze w kryzysie, ale jednocześnie nie mają wątpliwości, że kurs został już obrany. – Na papierze jesteśmy drugą Japonią. W rzeczywistości – zmierzamy prostą drogą w stronę drugiej Grecji – konstatują.

Czytaj też:
Domański składa deklarację ws. obrotu gotówkowego
Czytaj też:
"Polska zmierza ku finansowej katastrofie". Mocny wpis Morawieckiego
Czytaj też:
Ministerstwo Finansów pracuje nad nowym podatkiem. Domański zdradza szczegóły


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Źródło: Onet.pl / Forbes
Czytaj także