Grabież tysiąclecia. Tak Niemcy wywieźli Warszawę do Rzeszy
  • Tomasz StańczykAutor:Tomasz Stańczyk

Grabież tysiąclecia. Tak Niemcy wywieźli Warszawę do Rzeszy

Dodano: 

Jeden ze złożonych 20 lat temu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wniosków rewindykacyjnych dotyczy zwierciadła etruskiego zrabowanego z Muzeum Narodowego podczas powstania warszawskiego. Do dziś znajduje się w zbiorach Muzeum Sztuk i Rzemiosła w Hamburgu. Zresztą żaden zabytek z listy przedłożonej przez Polskę nie wrócił z Niemiec.

To właśnie najprawdopodobniej podczas powstania warszawskiego zrabowano z Muzeum Narodowego odzyskaną w 2011 r. „ Żydówkę z pomarańczami” Aleksandra Gierymskiego, która pojawiła się na aukcji w Niemczech.

"Żydówka z pomarańczami", obraz Aleksandra Gierymskiego

Złoto, porcelana i nici

Oprócz prywatnych kradzieży był gigantyczny zinstytucjonalizowany rabunek. Himmler, wydając rozkaz całkowitego zniszczenia Warszawy, polecił przedtem oczyścić ją ze wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość. Do obozu Ravensbrück trafiły tekstylia, futra i dywany. Do Banku Rzeszy pieniądze, złote monety i złoto w sztabkach. Do Urzędu Lombardowego w Berlinie – pierścionki, bransoletki i zegarki. Nie zapominano też o skrzypcach i akordeonach (te ostatnie były do osobistej dyspozycji Himmlera) oraz kolekcjach znaczków pocztowych. W jednym z niemieckich dokumentów z jesieni 1944 r. jest mowa o trzech walizach znaczków.

Była to grabież, jednak nie w niemieckim pojęciu. W 1946 r. podczas przesłuchania gen. Ericha von dem Bacha wywiązała się następująca wymiana zdań między prokuratorem Jerzym Sawickim a niemieckim generałem:

Sawicki: – Kto pańskim zdaniem jest odpowiedzialny, że oddziały dla oczyszczenia domów...

Erich von dem Bach: – Za zabieranie rzeczy wartościowych...

Sawicki: – Niech mi pan pozwoli nazwać to rabunkiem, uważam to określenie za bliższe prawdy.

Erich von dem Bach: – Lecz jeśli to się działo na podstawie rozkazów, to nie jest rabunkiem.

Sawicki: – Jeżeli to jest wbrew prawu międzynarodowemu, zarówno rozkaz, jak i jego wykonanie?

Erich von dem Bach: – Lecz rozkaz został przecież wydany, my nazywamy rabunkiem tylko to, co jest wbrew rozkazom.

Zbigniew Książczak stał się mimowolnym uczestnikiem okradania Warszawy. Do pruszkowskiego obozu dla wypędzonych mieszkańców Warszawy zgłosił się do prac ziemnych na wezwanie.

W istocie był to werbunek do akcji łupienia miasta ze wszystkiego, co mogło się przydać Niemcom. Na przełomie października i listopada żołnierze niemieccy szabrowali kamienice na Noakowskiego. „Szukaliśmy po mieszkaniach znów porcelany z liczniej tym razem przydzielonymi nam Niemcami. Jeden z nich, młokos, niewiele starszy ode mnie, był zapewne koneserem. Nieomylnie chyba decydował o wartości porcelany. Szukał i wybierał tę najlepszą. Gorszą rzucał na podłogę lub przez okno” – wspominał Książczak.

Powstańcy podczas pogrzebu na ulicy Zgoda 5. Wrzesień 1944 r. Źródło: Jan Grużewski; Stanisław Kopf (1957) Dni Powstania, Kronika Fotograficzna Walczącej Warszawy

Nie zapomniano także o rzeczach mniej wartościowych. Pracownik urzędu gospodarczego w urzędzie namiestnictwa Wartheland (Kraju Warty) pisał w notatce, że wśród warszawskich zdobyczy znajduje się 1 tys. sztuk szpulek nici.

Część jednostek niemieckich dowodzonych przez Heinza Reinefartha i biorących udział w zbrodni pochodziła z Wartheland, czyli okupowanej Wielkopolski. Dlatego też do łupów z Warszawy przyznawał sobie prawo namiestnik tej dzielnicy Arthur Greiser. Ściągał z Warszawy meble, tekstylia, wyposażenie szpitali, sprzęt medyczny. Jednak o meble musiał wykłócać się z gubernatorem dystryktu warszawskiego Fischerem. Do Wartheland trafiły ubrania i bielizna mieszkańców Warszawy: między innymi 50 sukni balowych, 12 futer męskich, 19 halek damskich i 11 bonżurek męskich.

24 grudnia 1944 r. Greiser wysyłał prezenty znajomej: „Cieszę się, że mogę Pani w tym roku na Gwiazdkę wyświadczyć drobną przyjemność, przesyłając Pani kilka darów z zasobów wywalczonych przez naszych kolegów w Warszawie. Heil Hitler!”. Być może w paczce była jedna z sukni balowych bądź halek.

Polscy historycy oceniają, że po powstaniu Niemcy wywieźli z Warszawy nawet 45 tys. wagonów różnych dóbr.

Reszta do spalenia

Szef bibliotek w Generalnym Gubernatorstwie dr Gustaw Abb w 1942 r., po sowieckich nalotach na Warszawę, obawiając się, że kolejny nalot może zniszczyć gmach biblioteki, zarządził, by zbiory specjalne warszawskich bibliotek zgromadzone podczas wojny w Bibliotece Ordynacji Krasińskich na Okólniku zostały rozlokowane w piwnicach w kilku różnych miejscach miasta. Nie doszło do tego przed wybuchem powstania. A bomby na bibliotekę zrzuciły w sierpniu 1944 r. samoloty Luftwaffe. W pożarze spłonęła część zbiorów. Ocalały – na razie – te najcenniejsze, zniesione do piwnic.

Po kapitulacji powstania zostały one z premedytacją spalone przez żołnierzy niemieckich.

Tadeusz Makowiecki, który był w Warszawie w październiku po upadku powstania, tak opisywał to, co zastał na Okólniku; „Schodzimy (buty grzęzną w popiele) do ogromnych piwnic. Musiały być podpalane, każda oddzielnie, systematycznie. A tu zgromadzono największe skarby: rękopisy, starodruki, ryciny, mapy, Bibliotekę Załuskich, zbiory Stanisława Augusta, resztę zbiorów rapperswilskich, archiwa Krasińskich, cimelia z wszystkich bibliotek Warszawy. Nic. Nic. Z górą 100 000 pozycji rękopiśmiennych, niewyzyskanych, niedrukowanych nigdy i już nigdzie”.

Spalone zostały, także z premedytacją, m.in. zbiory Biblioteki Ordynacji Zamoyskich i Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy.

Wypędzony ze swojego warszawskiego domu filozof prof. Władysław Tatarkiewicz wspominał: „W drodze, gdy nas z płonącego domu gnano do obozu, żołnierze zabrali z walizy bieliznę. Wtedy podszedł oficer niemiecki, otworzył walizę, znalazł rękopis. Co to? Praca naukowa – rzekł. Nie, nie ma już polskiej kultury. I rzucił rękopis do rynsztoka. W tych jego słowach był zawarty cały stosunek Niemców do nas, szczególnie zaś w tym »nie ma już«, bo dotąd była […]. Akcja ich chciała nie tylko zniszczyć kulturę polską, ale zatrzeć nawet jej ślady. Była robiona z premedytacją. Była wykonaniem rozkazu Hitlera i Himmlera. Ale rozkaz ten spełnili wszyscy i władze cywilne tak samo jak ludzie prywatni, uczeni, artyści. Cały naród brał udział w tym rabunku i zniszczeniu, cały jest zań odpowiedzialny”.

Artykuł został opublikowany w 6/2013 wydaniu miesięcznika Historia Do Rzeczy.

Czytaj także