Dziennik napisał, że w 2016 r. CBA miało materiał do postawienia zarzutów korupcyjnych dwóm posłom PiS – Andrzejowi Kosztowniakowi i Krzysztofowi Sońcie, ale po zmianie władzy sprawę wobec nich wyciszono, zaś funkcjonariusz, który ją prowadził, odszedł ze służby.
"GW" twierdził, że osobą korumpującą polityków był Roman S., którego firmy były i są nadal "jednym z głównych wykonawców prowadzonych w Radomiu i województwie mazowieckim robót budowlanych zlecanych m.in. przez urząd miasta".
Artykuł zatytułowany "Układ radomski PiS. Jak ukręcono łeb korupcyjnemu śledztwu CBA" ukazał się w dzienniku Adama Michnika 30 sierpnia.
Teraz na portalu "Wyborczej" opublikowano sprostowanie autorstwa Andrzeja Kosztowniaka, który kategorycznie zaprzecza temu, że przyjmował od S. łapówki.
"Nieprawdziwe są wiadomości w postaci sugestii, (…) że przyjmowałem od osoby określonej jako 'Roman S.' jakiekolwiek korzyści majątkowe. W szczególności nie otrzymywałem łapówek związanych z przeprowadzeniem inwestycji objętych zamówieniami publicznymi Urzędu Miasta Radomia" – czytamy.
Czytaj też:
Wałęsa pokazał stare zdjęcie, żeby uderzyć w PiS. "Zróbcie tak samo z Putinem"