Film "Wśród sąsiadów" w reżyserii Yoava Potasha znalazł się niedawno na internetowej platformie TVP. Jak czytamy w opisie, to produkcja, która "odkrywa trudną i bolesną historię relacji polsko-żydowskich, pokazując ją przez pryzmat jednego miasteczka, w którym przez wieki obok siebie żyli polscy katolicy i Żydzi".
"Film przedstawia dzieje Gniewoszowa – miejscowości, którą przez stulecia współtworzyły dwie społeczności. Twórcy koncentrują się na losach ostatniego ocalałego Żyda z tego miasteczka oraz na wspomnieniach kobiety, która jako dziecko była świadkiem tragicznych wydarzeń z czasów II wojny światowej. Jej opowieść ujawnia dramatyczną prawdę o tym, jak śmierć wielu Żydów przyszła nie z rąk okupantów, lecz ze strony ich polskich sąsiadów. Film jednak unika uproszczeń – zamiast łatwych ocen, stawia pytania o pamięć, odpowiedzialność i moralność w czasach próby" – tłumaczą twórcy filmu.
Szaklująca opowieść
Tymczasem, jak alarmuje Jędrzak, film pokazuje Polaków w wyjątkowo tendencyjny sposób, jako naród, który przede wszystkim wydawał Żydów Niemcom, a nie ich ratował. Minister określiła produkcję jako "antypolską manipulację historyczną".
"Czy nie przeszkadza Państwu sposób, w jaki zawarta w filmie animacja przedstawia Polaków podczas okupacji? Mają czerwone, wściekłe oczy, denuncjują, podsłuchują i tropią Żydów (nawet ksiądz katolicki), odmawiają im pomocy, a jeśli pomagają, to tylko dla zysku. To ma być historia?" – pyta Jędrzak w swoim wpisie w mediach społecznościowych.
Minister przytacza jedną ze scen filmu, która rozgrywa się w pociągu. Polak szantażuje, a potem denuncjuje Żyda. Następnie widzowi przedstawia się kadr pokazujący buty pozostawione w wagonie przez ofiarę, by następnie pokazać dobrze znane zdjęcie ze stosem butów więźniów Auschwitz.
"Ten ikoniczny obraz z niemieckiego obozu widz ma odtąd kojarzyć z Polakami. To czysta manipulacja" – podkreśla Jędrzak.
Dalej minister opisuje, jak w filmie przedstawiani są Niemcy. Część z nich jest zła, ale, jak pisze Jędrzak, "w 1944 r. w ruinach Warszawy żydowskiego chłopca ratują niemieccy żołnierze. Nakarmiwszy go i zaopatrzywszy w ubranie oraz pieniądze, umieszczają w szpitalu (gdzie znów zaczną go tropić Polacy). W tym filmie wszystko jest na opak".
"Ten film to manipulacja na wielu poziomach: historycznym (przemilczane realia niemieckiej okupacji dla Polaków), politycznym (nieprawda nt. nowelizacji ustawy o IPN) i językowym (niefortunne sformułowania świadków niewyjaśnione, tłumaczenie niedokładne). Do tego jeszcze tytuł (...) nawiązuje oczywiście do kontrowersyjnej książki Grossa z 2000 r., ale film ma z nią więcej wspólnego: manipulując źródłami, przedstawia zachowania marginalne jako typowe i zdejmuje winę z Niemców, by obarczyć nią Polaków. Nie ma to jednak nic wspólnego z historią" – podsumowała Jędrzak.
Czytaj też:
Wiceprezes IPN nagrodzony za upamiętnianie Polaków ratujących ŻydówCzytaj też:
Niemiecki polityk nie chce pomnika polskich ofiar w Berlinie. Padły mocne słowa
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
