Jeszcze, powiedzmy, dwa lata temu za samo wspomnienie o korupcji na Ukrainie można było w Polsce dostać łatkę „ruskiej onucy”. Pod tym względem opinia publiczna nad Wisłą była bardziej „ukraińska” niż ta nad Dnieprem. Tamtejsze media bowiem nie zamierzały realnych problemów zamiatać pod dywan. Gdy tylko pojawiały się wątpliwości co do uczciwości tego czy innego urzędnika bądź polityka, sprawa była nagłaśniana. Dziennikarz śledczy „Ukraińskiej Prawdy” Mychajło Tkacz publicznie apelował do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego o wsparcie w walce z korupcją, którą nazwał „wrogiem wewnętrznym”, wobec którego państwo powinno być równie bezwzględne jak wobec moskiewskiego agresora. Tego typu argument w mediach ukraińskich pojawiał się po 24 lute go 2022 r. wielokrotnie. Stosunkowo powszechna była świadomość, że bez zwycięstwa na „froncie wewnętrznym” z łapownictwem nie jest realny triumf na „froncie zewnętrznym”.
Tymczasem co rusz wybuchały kolejne afery. Zełenski reagował. Stanowiska tracili kolejni urzędnicy, bezpośrednio lub pośrednio zamieszani w skandale korupcyjne. Symboliczna była „jajeczna afera”, związana z przepłacaniem za dostawy żywności dla armii. Za każdym razem poza podejrzeniem pozostawał jednak sam prezydent. Aż do dziś.
Przyjaciel prezydenta
Przypomnijmy: w ramach operacji „Midas” śledczy z Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU) oraz Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna (SAP) odkryli, że w państwowym przedsiębiorstwie Enerhoatom działała grupa przestępcza wymuszająca łapówki. Grupa miała uzyskiwać nielegalne korzyści od kontrahentów w wysokości 10–15 proc. wartości kontraktów. Kontrahenci otrzymywali informację, że jeśli nie zapłacą łapówki, to nie dostaną pieniędzy za swoje usługi lub dostarczone produkty, względnie – że zostaną pozbawieni statusu dostawcy. Tym sposobem zdefraudowano co najmniej 100 mln dol. Za ten korupcyjny proceder odpowiedzialność ponoszą przyjaciel i były współpracownik Zełenskiego Timur Mindicz oraz tak ważne dla ukraińskiej polityki postaci jak minister sprawiedliwości Herman Hałuszczenko czy minister energetyki Switłana Hrynczuk. NABU opublikowało taśmy, z których wynika, że nielegalne korzyści czerpał również były wicepremier Ołeksij Czernyszow.
Prezydent zareagował. Nałożył sankcje na Mindicza, który kilka godzin przed ujawnieniem afery uciekł za granicę. Rząd z kolei zdymisjonował radę nadzorczą Enerhoatomu i odsunął Hałuszczenkę od pełnienia obowiązków. Ponadto Zełenski zapowiedział audyt przedsiębiorstw państwowych z sektora energetycznego, zaapelował też do Rady Najwyższej o zdymisjonowanie Hałuszczenki i Hrynczuk. Parlament głosował w tej sprawie 18 listopada. Dymisję zablokowali deputowani opozycyjnej Solidarności Europejskiej. Zdaniem lidera tej partii Petra Poroszenki prezydent chciał uczynić ministrów kozła mi ofiarnymi, „wypuścić parę”, rozładować 24-30 XI 2025 niezadowolenie społeczne i w ten sposób zamieść sprawę pod dywan. Europejska Solidarność rozpoczęła zbiórkę podpisów pod wnioskiem o dymisję całego rządu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

