RYSZARD GROMADZKI: Czy zgodzi się pan z oceną, że prezydent Karol Nawrocki coraz bardziej oddala się od oczekiwań wyborców twardej prawicy, których głosy przyczyniły się do jego wyborczego zwycięstwa? Wydaje się, że takie działania prezydenta jak prolongowanie ustawy o po mocy dla Ukrainy, odwołanie spotkania z Viktorem Orbánem czy choćby podpisana ostatnio ustawa o zakazie hodowli zwierząt na futra coraz mocniej wpisują go w profil poprzednika na urzędzie, czyli Andrzeja Dudy.
DR HAB. BARTŁOMIEJ BISKUP: Myślę, że 24 minęło zbyt mało czasu, żeby tak kategorycznie kwalifikować poczynania prezydenta Nawrockiego. Funkcja prezydenta w naturalny sposób wymaga od sprawującego ją polityka pewnej elastyczności związanej z rolą arbitra, który odwołuje się do szerszego spektrum społecznego, a nie tylko do jednej czy drugiej grupy elektoratu. Taka jest logika systemu politycznego. Prędzej czy później każdy prezydent dochodzi do takiego przekonania, bez względu na to, z jakiego środowiska politycznego się wywodzi. Stąd pewnie bierze się to wrażenie lawirowania przez prezydenta Nawrockiego.
Można to elegancko nazwać sztuką balansu…
Dokładnie tak. Umiejętność balansowania pomiędzy różnymi grupami elektoratu to konieczna umiejętność dla polityka, który ma ambicje wygrać drugą kadencję. Oczywiście można mówić o pewnym zawodzie ze strony twardego elektoratu prawicowego dotychczasową praktyką rządów prezydenta Nawrockie go. Ale przecież wyniosły go na ten urząd różne grupy wyborców. Prawdopodobnie dlatego prezydent Nawrockie stara się zachować ten balans wzorem swoich po przedników. Chociaż trzeba powiedzieć, że w porównaniu z Andrzejem Dudą prezydent Nawrocki jest politykiem bardziej wyrazistym. Nie boi się wetować ustaw, co oczywiście jednym pasuje, a innym nie. W każdym razie decyduje się na to zdecydowanie częściej niż Andrzej Duda.
Nagłe wycofanie się ze spotkania z premierem Węgier Orbánem przez prezydenta Nawrockiego ma implikacje wykraczające poza politykę krajową.
W mojej ocenie prezydent słusznie próbuje reaktywować format wyszehradzki. Proszę zauważyć, że zmieniła się również perspektywa Orbána. Dzisiaj nie mówi on już w gremiach Unii Europejskiej, że „zawsze się dogadamy”, byle tylko zagwarantowany był interes Węgier. Kiedy jako Unia Europejska, a nawet Grupa Wyszehradzka czy format Trójmorza mamy możliwości uniezależnienia Węgier od surowców energetycznych z Rosji, Orbán mówi jasno, że nie chce takiego uniezależnienia. A to właśnie oświadczył podczas ostatniej wizyty w Moskwie. Rodzi to pytanie, czy w takim razie jest o czym rozmawiać.
Bez Orbána Grupy Wyszehradzkiej reaktywować się nie da, więc trzeba z nim rozmawiać. Za kilka miesięcy na Węgrzech odbędą się wybory i jest prawdopodobne, że Orbán i jego partia Fidesz mogą je przegrać, ale na razie to on rządzi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
