Dziennikarka Dorota Gawryluk zwróciła uwagę na fakt, że Czarnecki nie próbował mówić głośno o kwocie, która miała być napisana na kartce przez szefa KNF Marka Chrzanowskiego, a przecież zaopatrzył się w sprzęt do nagrywania nie bez powodu.
– Jak mówił mi prezes Czarnecki, pierwszy raz w życiu się spotkał z taką bezczelną ofertą korupcyjną. Zatkało go po prostu – tłumaczył Roman Giertych.
– 40 mln zł to jest wartość określona na tej kartce. Gdyby nie było kartki, mielibyśmy do czynienia ze zwykłą korupcją, a nie wielkich rozmiarów. (...) Jeśli urzędnik, który nadzoruje dany podmiot, w tym przypadku bank, wymaga od przedsiębiorcy zatrudnienia danej osoby na stanowisku prawnika i jednocześnie ustala wartość wynagrodzenia tej osoby. Nie mam żadnej wątpliwości, że każdy sąd rozpoznając te słowa, bez tej kartki nawet, uzna, że mamy do czynienia z ofertą korupcyjną – zaznaczył.
"Gazeta Wyborcza" napisała we wtorek, że szef KNF zaoferował przychylność dla Getin Noble Banku Leszka Czarneckiego w zamian za ok. 40 mln zł. Miliarder nagrał Chrzanowskiego w marcu, a prokuraturę zawiadomił na początku listopada jego pełnomocnik, Roman Giertych.
Czytaj też:
Spotkanie szefów służb i ministra z premierem. Dworczyk: Sprawa KNF zostanie wyjaśniona do kościCzytaj też:
Premier przyjął dymisję szefa KNFCzytaj też:
Leszek Czarnecki nagrał szefa KNF. W tle oferta korupcyjna – 40 mln zł