Po publikacji "Gazety Wyborczej" na temat oferty korupcyjnej złożonej bankierowi przez przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego (Czarnecki nagrał Chrznowskiego), szef KNF podał się do dymisji, a śledztwo w jego sprawie polecił wszcząć prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Jak informuje "Rzeczpospolita", taśmę zbada ABW. Na razie służby mają tylko jej kopię. Pendrive z zapisem rozmowy przekazał prokuraturze pełnomocnik bankiera Roma Giertych wraz z drugim zawiadomieniem "dotyczącym próby przejęcia kapitałów banku na rzecz jakiegoś innego podmiotu" – czytamy w gazecie.
Dziennik podkreśla, że wyjaśnienie afery KNF ma priorytet. Stąd błyskawiczne tempo, jakie narzucono śledztwu, które wszczął śląski wydział Prokuratury Krajowej. Prowadzący je prokuratorzy czekają na oryginał nagranej rozmowy, wraz z urządzeniem nagrywającym.
Dlaczego ABW chce badać kopię taśmy? – Od czegoś trzeba zacząć – usłyszeli dziennikarze "Rz" od swoich rozmówców ze służb specjalnych.
Według gazety afera KNF może mieć szerszy kontekst niż się wydawało. Służby podejrzewają, że Chrzanowskiego mogli nagrywać inni bankierzy z kłopotami, dlatego taśm może być więcej. – Nikt nie wierzy w zapewnienie Czarneckiego, że wyłączył dyktafon, idąc do szefa NBP – cytuje swoje źródło "Rz".
Czytaj też:
Afera KNF. Michał Rachoń o "planie Zdzisława" dla banku Czarneckiego