Uprzedzam zawczasu: dzisiaj wyleje się ze mnie odrobina jadu.
W środę zmarł kardynał Józef Glemp. Chciałem przeczytać wspomnienie o nim w „Gazecie Wyborczej”, lecz rychło spostrzegłem, że jego autorką jest Katarzyna Wiśniewska. Równie dobrze mógłby je napisać Janusz Palikot. Dziękuję.
„Gazeta Wyborcza” opisuje też wczorajszy pogrzeb Jadwigi Kaczyńskiej. W artykule znalazły się wszystkie najważniejsze informacje: że ludzie stali na mrozie, że PiS zwoził ich autobusami, że PiS „rozstawił namiot z gorącą herbatą i kawą”, ale „ludzie tak chętnie z nich korzystali, że wkrótce została już sama herbata” i podczas mszy do Bazyliki św. Krzyża wpuszczono tylko kamery Telewizji Trwam. I że biskup Dydycz nazwał Lecha Kaczyńskiego „męczennikiem”.
W tym samym dzienniku obszerna analiza trzech projektów ustaw dotyczących związków partnerskich, w którym padają ciągle te same bzdurne argumenty, iż w Polsce nie można „zasięgnąć informacji o zdrowiu partnera leżącego w szpitalu”. Najciekawszy jednak jest podpis pod zdjęciem ilustrującym tekst:
„Anna Maciąg i Rafał Dedyński. Synowie: Leon i Antek. W związku prawie 15 lat. Ona: Czasami mam takie myśli, żeby może jednak wziąć ślub cywilny, bo jeśli np. Rafał będzie miał wypadek i będzie leżał nieprzytomny w szpitalu na drugim końcu Polski, nikt mi o tym nie powie. Ale odstrasza mnie to, że rozwód jest potworną męką. Zakładam, że w razie czego się dogadamy. Najlepszym wyjściem byłby związek partnerski. On: znajomy mi kiedyś powiedział, że zrobili sobie z żoną drugie dziecko, bo pierwsze już trochę podrosło i nie mieli ze sobą o czym gadać. Z tym mi się kojarzy małżeństwo. Nie myśleliśmy o tym, dopóki nie pojawił się Leon".
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Annie i Rafałowi, żeby Sejm przyjął ich wymarzoną ustawę i żeby mogli się rozejść bez męczarni (po uprzednim „dogadaniu się”).
W „Rzeczpospolitej" w podobnym duchu pisze o związkach partnerskich poseł Robert Biedroń:
„Dziś wiele osób nie chce zawierać małżeństw właśnie dlatego, że jest ono archaiczną instytucją. Nie chcemy powielać tych doświadczeń. Potrzebne jest więc rozwiązanie, które będzie dawać ludziom więcej wolności i swobody".
Skoro dla Biedronia „małżeństwo to archaiczna instytucja” to domyślam się, że jest przeciwny wprowadzeniu instytucji „małżeństwa jednopłciowego”, jakie obowiązuje m.in. w Hiszpanii. Ale Robert „Ekstremalne Karaoke” Biedroń mógłby nas w tym względzie zaskoczyć.
„Rzeczpospolita” już od dłuższego czasu nie potrafi mnie rozgrzać w chłodne poranki (jak w starym, nudnym małżeństwie, w którym nie ma już o czym gadać), ale i tutaj znalazłem ciekawostkę. Kamila Baranowska (dziennikarka zawsze pisząca do rzeczy) ogłasza, iż Polska nie poprze jednolitego europejskiego patentu.
„O nagłej zmianie stanowiska Polski w tej sprawie poinformowali przedstawiciele resortów spraw zagranicznych oraz gospodarki podczas spotkania eksperckiego w Pałacu Prezydenckim. Zorganizowano je pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego. (...) – Ministerstwo stoi na stanowisku, że będziemy się wstrzymywać z podpisaniem porozumienia do czasu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości (...) – powiedziała Otylia Trzaskalska-Stroińska, zastępca dyrektora departamentu innowacji i przemysłu w resorcie gospodarki. Przedstawiciele środowisk biznesowych oraz poszczególnych branż obecni na spotkaniu odetchnęli z ulgą. Od początku krytykowali system jednolitej ochrony patentowej jako niebezpieczny dla przedsiębiorców oraz gospodarki. Mimo to w grudniu Polska potwierdziła chęć wdrożenia systemu jednolitej ochrony patentowej, następnie europarlament przegłosował dwa kluczowe rozporządzenia”.
Autorka przytacza opinię prof. Stanisława Sołtysińskiego, wybitnego specjalisty m.in. od ochrony własności przemysłowej:
„Ta dyskusja powinna się odbyć trzy lata temu. Jeżeli skacze się na głęboką wodę, to najpierw trzeba się nauczyć pływać. Polska nie ma planu, jaki miały wszystkie kraje, które zdążyły się do tego systemu przygotować”.
No szkoda, wielka szkoda. Przecież ten cały patent to była jedna z niewielu rzeczy, którymi chwaliła się polska prezydencja, ustami m.in. jej rzecznika Konrada Niklewicza. „Po trzydziestu latach prac doprowadziliśmy do merytorycznego porozumienia w sprawie jednolitego europejskiego patentu” - mówił Niklewicz w rozmowie opublikowanej na stronach Instytutu Obywatelskiego. Wywiad nosi tytuł: „P jak Polska, P jak profesjonalizm”. A powinien: „P jak poruta”.
Na koniec „Super Express”. Tabloid skomentował decyzję marszałek Sejmu Ewy Kopacz w sprawie przyznania czworgu wicemarszałkom nagród po 40 tys. zł oraz decyzji wicemarszałków, którzy przyznali Ewie Kopacz nagrodę w wysokości 45 tys. zł. „To nieprawda, że Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska nie potrafią ze sobą współpracować. Jeśli chodzi o wyciąganie publicznej kasy, te na pozór wrogo do siebie nastawione partie działają ramię w ramię” - zauważa „Super Express”. I cytuje marszałkinię: „Kierownik zakładu pracy, a takim kierownikiem jest marszałek Sejmu, ma prawo, a wręcz obowiązek oceniać pracę swoich pracowników, doceniać tych, którzy pracują dobrze i karać tych, którzy pracują gorzej”.
Moja konkluzja?
„K jak... Kopacz”.