W lutym br. zapadł prawomocny wyrok zgodnie z którym redaktor naczelny tygodnika "Newsweek" musi przeprosić posłankę Prawa i Sprawiedliwości Krystynę Pawłowicz. Chodziło o artykuł Renaty Kim oraz Eweliny Lis na temat posłanki. "Jest psem gończym Kaczyńskiego. On ją spuszcza z łańcucha, ona warczy, szczeka i gryzie. Potem prezes mówi „siad”, „do budy”. A ona kładzie po sobie uszy i wykonuje polecenie" – brzmiał wstęp do tekstu "Bulterierka prezesa".
W dalszej części artykułu Renaty Kim oraz Eweliny Lis opisana została między innymi nieszczęśliwa miłość Pawłowicz z młodzieńczych lat: "Nigdy nie wyszła za mąż, nie ma dzieci. Podobno dlatego, że w młodości przeżyła miłosne rozczarowanie. Warszawscy znajomi opowiadają, że jeszcze jako studentka miała narzeczonego, chłopaka z dobrego domu. Mieli brać ślub, ale zaprotestowali jego rodzice. Nie chcieli, by syn związał się z dziewczyną z niebogatego domu".
Czytaj też:
"Walcem po agresorach". Tomasz Lis musi przeprosić Krystynę Pawłowicz
Oburzona tekstem Pawłowicz złożyła pozew przeciw naczelnemu "Newsweeka", Tomaszowi Lisowi, o naruszenie dóbr osobistych. Sprawa ciągnęła się od 2016 roku. Posłanka poinformowała dziś na Twitterze, że mimo prawomocnego wyroku sądu, Tomasz Lis nie zamieścił przeprosin na łamach swojego tygodnika. "W tej sytuacji opublikuję je sama w wybranym piśmie na koszt T.Lisa" – zapowiedziała.
twitterCzytaj też:
"Polaków to g***o" obchodzi". Mocne słowa Pawłowicz