Po przeczytaniu książki „Czterech. Brochwicz, Miodowicz, Niemczyk, Sienkiewicz” Grzegorza Chlasty rosyjskich oficerów ze Służby Wywiadu Zagranicznego bolą najpewniej brzuchy ze śmiechu. Trudno określić cel, dla którego ta książka powstała. Sam wywiad rzeka z założycielami Urzędu Ochrony Państwa mógłby przecież doprowadzić do wyjawienia postkomunistycznych okoliczności powstania tej instytucji, udziału generałów Kiszczaka i Pożogi w tworzeniu jej zrębów oraz późniejszych uwikłań urzędu w politykę. Tak się jednak nie stało. Książka jest pełna banałów, obsesji, uraz, infantylizmu, schematycznych opinii i niestety manipulacji. […]
W 1981 r., [Wojciech Brochwicz] już jako student Wydziału Prawa UJ, związał się z Niezależnym Zrzeszeniem Studentów. Brał udział w strajkach po ogłoszeniu stanu wojennego. Brochwiczowi działalność opozycyjna zaczęła poważnie szkodzić. Chociaż – jak sam przyznaje – „nie był żadnym wielkim działaczem opozycji”, bezpieka postanowiła zniszczyć mu życie zawodowe w Białymstoku, dokąd przeprowadził się z Krakowa w 1985 r. po tym, jak nie mógł tam znaleźć pracy. Tracił zatrudnienie z powodów politycznych. Tak miał tego dość, że dzięki protekcji teścia, wysokiego działacza komunistycznego, zaczął pełnić funkcję sekretarza do spraw kształcenia ideologicznego i propagandy Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej! Otrzymał gabinet oraz samochód! Jak to było możliwe, że Brochwicz nie mógł być nawet stróżem nocnym, a został członkiem komunistycznej nomenklatury? Mają to wyjaśniać działalność teścia z partii i zmiana nazwiska. To ostatnie spowodowało, że głupia SB nie zorientowała się, z kim ma do czynienia, i dała mu spokój (sic!). Jednak niespokojny duch Brochwicza szalał i miast wykładać marksizm na szkoleniach, przybliżał młodej kadrze poglądy ks. Tischnera i Michnika, a następnie wydrukował w biuletynie ZSMP tekst Alaina Besançona o Leninie.
[…]
POSTKOMUNA
Według Niemczyka, Brochwicza i Sienkiewicza największym zagrożeniem dla demokracji oraz apolityczności służb są Jarosław Kaczyński i jego straszna partia. Ludzie otaczający prezesa PiS i on sam mają wyłącznie złe intencje, a służby specjalne wykorzystają do pognębienia nie tylko swoich rywali politycznych, ale także wszystkich Polaków. Ta zaraza pojawiła się już wcześniej, przy okazji rządu Olszewskiego i rządów Macierewicza w MSW. Ludzie, którzy przyszli z tym ostatnim, to niewykształcona młodzież na czele z legendarnym astronomem Woyciechowskim. Jak to się ma do sytuacji, gdy Niemczyk sam mówi o sobie, że z wykształcenia jest nikim, Sienkiewicz historykiem, a szef kontrwywiadu Miodowicz etnografem? Prawda jest taka, że „trójka” to jedynie grupa, która wylansowała model postbezpieczniackiego systemu służb specjalnych walczącego o wpływy w otoczeniu Lecha Wałęsy z grupą byłych funkcjonariuszy pokroju Czempińskiego, Libery, Jasika czy Fonfary. Zresztą ta grupa im zawsze imponowała najbardziej.
Sławomir Cenckiewicz Sebastian Rybarczyk