Najnowszy cios dla ambicji Pekinu przyniosły dane ONZ. Wszystko wskazuje na to, że już w przyszłym roku to Indie staną się najludniejszym krajem świata – ogłosili na początku lipca eksperci ONZ. Obecnie różnica między oboma azjatyckimi mocarstwami wynosi ok. 30 mln obywateli na niekorzyść Indii, ale wobec demograficznej eksplozji Indii i totalnej zapaści Chin rok 2023 ma być przełomowy pod tym względem. Czołowi specjaliści zajmujący się demografią alarmują, że manipulowanie przez chińskich komunistów dzietnością skończy się katastrofą, której nie da się już uniknąć.
Profesor Fuxian Yi, wykładowca University of Wisconsin-Madison, jeden z najbardziej uznanych specjalistów do spraw chińskiej demografii, przekonuje, że Chiny stoją w obliczu „niewyobrażalnego” kryzysu demograficznego. Jego zdaniem w rzeczywistości chińskie dane na temat dzietności są dużo gorsze od oficjalnych.
– Władze twierdzą, że współczynnik dzietności wynosił w 2021 r. 1,1, ale w rzeczywistości było to najprawdopodobniej 0,9, co jest wynikiem gorszym od polskiego wskaźnika wynoszącego 1,32 – mówi „Do Rzeczy” prof. Fuxian Yi. – Chińska polityka jednego dziecka sprawiła, że społeczeństwo diametralnie zmieniło postrzeganie rodzicielstwa. Niechęć do posiadania potomstwa stała się problemem systemowym. Chiny zestarzeją się, zanim staną się bogate.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.