Pandemia, kryzys migracyjny, wojna na Ukrainie, ale i inflacja, zachwiane łańcuchy dostaw oraz niepewność wschodnich rynków to trudna rzeczywistość, w której się znaleźliśmy. Jak sobie w niej radzą liderzy kluczowych dla kraju branż – rolnictwa, handlu, przemysłu, produkcji, w najbardziej narażonym na straty ekonomiczne regionie Polski, czyli Województwie Podlaskim? W pierwszej debacie podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu rozmawiali o tym: Sebastian Łukaszewicz - wicemarszałek Województwa Podlaskiego, Sebastian Rynkiewicz - Prezes Klastra Obróbki Metali, Sylwia Olechno - dyrektor generalna Grupy Chorten, Marek Żółtkowski - menager ds. regulacyjnych British American Tobbacco, Monika Lipska - dyrektor ds. handlu i rozwoju Torpol oraz Jerzy Potocki - zastępca rzecznika Praw Rodziny Pawła i Marzeny Zakrzewskich.
Izolacja gospodarcza Federacji Rosyjskiej i Białorusi to potężne wyzwanie dla całego regionu żyjącego ze współpracy ze Wschodem. W jaki sposób gospodarka całego Województwa Podlaskiego, a w szczególności pasa przygranicznego ma odnaleźć się w nowej rzeczywistości, czyli o życiu w cieniu muru dyskutowano za to podczas drugiego panelu: Paweł Wnukowski – radny sejmiku Województwa Podlaskiego, Mariusz Dudziński – Burmistrz Tykocina, Kacper Wieczorek – Wiceprezes Eastern Trade Center, Romuald Wołyniec – Prezes Vitera Polska, Magdalena Nowak – Dyrektor Operacyjna LegalHut.
Prowadzącym oba panele był dziennikarz ekonomiczny, Karol Wasilewski.
Gigantyczne wyzwania
Nie ma wątpliwości, że Polska ściana wschodnia najmocniej odczuwa skutki zmieniającej się gospodarki. Mur na granicy z Białorusią ma wymiar ekonomiczny i psychologiczny. Prelegenci opowiedzieli o tym, jak zmienił się sposób prowadzenia przedsiębiorstw pod wypływem wyzwań w wyniku kryzysu i jaki ma to wpływ na ogólnopolską gospodarkę. Wicemarszałek Sebastian Łukaszewicz problem przedstawił globalnie, choć nie ukrywał, że perspektywa kryzysu będzie zupełnie inna w Białymstoku, Łomży, Siemiatyczach, a inna w Gdańsku, Poznaniu czy Warszawie.
– Chciałbym pochwalić się tym, co udało nam się zrobić jako samorządowi w pierwszym kryzysie, czyli covidzie, który dotknął nas wszystkich. Stworzyliśmy Podlaski Pakiet Gospodarczy, by chronić podlaskie firmy, a dzięki temu ochroniliśmy kilkanaście tysięcy miejsc pracy. To, co w tej chwili jest naszą największą bolączką to turystyka, która przeżywa obecnie bardzo duży kryzys. Powstał mit, że u nas jest niebezpiecznie i musimy go odczarować. Staramy się pomóc gminom z terenów przygranicznych – mówił wicemarszałek Łukaszewicz.
To, z czym muszą teraz zmierzyć się wszyscy przedsiębiorcy to przede wszystkim inflacja oraz niestabilne ceny surowców i energii.
– Mamy praktycznie trzeci rok sytuacji covidowej, gdzie jako Klaster Obróbki Metali, podejmowaliśmy bardzo dużo działań mających na celu wsparcie naszych przedsiębiorców. Dla wielu naszych firm rok 2021 był jednym z najlepszych pod względem wyników finansowych. Udało się to osiągnąć dlatego, że pracujemy europejsko i nasi partnerzy z Włoch czy Hiszpanii przestrzegali nas, by nie zmniejszać zdolności produkcyjnych. Dzięki temu nasze firmy nie tylko utrzymały kluczowe dla nich rynki, ale zdobyły do tej pory niedostępne – wyjaśniał Sebastian Rynkiewicz.
Tłumaczył, że duża część przedsiębiorców jeszcze przed pandemią miała wprowadzone procedury bezpieczeństwa, które pozwoliły zachować ciągłość produkcji.
– Oczywiście nie było łatwo. W początkowej fazie przychody spadły dwukrotnie, ale dzięki wsparciu osłonowemu przygotowanemu przez urząd marszałkowski, tarczy rządu w pierwszej fazie pandemii poradziliśmy sobie. Obecnie największym wyzwaniem są ceny nośników energii i tu liczymy ponownie na efektywną współpracę na poziomie regionu i rządu, jeśli chcemy utrzymać międzynarodową konkurencyjność – mówił Rynkiewicz.
O problemach branży związanej z opakowaniami opowiedziała Monika Lipska. Firma Torpol produkuje worki papierowe, przeznaczone dla klientów produkujących żywność.
– Mieliśmy problemy, bo na rynku brakowało papieru, a papier i polietylen to nasze dwa podstawowe surowce. Mamy tylko jednego dostawcę polskiego, reszta to dostawcy zagraniczni. To był moment, kiedy nie negocjowało się ceny, a tylko i wyłącznie wolumeny. Ale 30 lat doświadczenia nauczyły nas planowania. By robić analizę ryzyka, ale i dbać o relacje: z dostawcami, z odbiorcami oraz pracownikami – mówiła Monika Lipska.
Czas pandemii i wojny był dla nich zaskoczeniem, ponieważ chwilę wcześniej, w 2019 roku zaczęli nową inwestycję, polegającą na wybudowaniu nowej fabryki.
– Czuliśmy ogromną odpowiedzialność za naszych odbiorców. To przede wszystkim mleczarnie: polskie i zagraniczne, a także firmy proszkujące mleko. To bowiem ogromny filar polskiej gospodarki. To był też czas wprowadzenia z mleczarnią Mlekovita nowego produktu, który opatentowaliśmy – mówiła Lipska.
Przedstawienie problemów Torpolu to modelowy przykład, w jaki sposób w Polsce wytwarza się inflacja. Z kolei o tym, jak funkcjonuje polska grupa handlowa opowiedziała Sylwia Olechno.
– Radzimy sobie, jak możemy, a obecna trudna sytuacja stymuluje nas do nowych rozwiązań. Grupa Chorten zrzesza polskie sklepy ogólnospożywcze, które wspieramy, by ich działalność była na wysokim poziomie rentowności. To co nas łączy, to warunki handlowe, które negocjujemy z producentami i dystrybutorami, ale również polski kapitał. Budujemy przyszłość rodzimego handlu, by mógł on pozostać w polskich rękach. Wszyscy mamy na to ogromny wpływ, jednak nie jest to jednak proste i codziennie trzeba o to walczyć – mówiła Olechno.
Grupa Chorten zrzesza 2,5 tys. sklepów, ale swoją pozycję firma budowała 13 lat. I choć utrzymanie polskich konsumentów, by kupowali w polskich sklepach jest dzisiaj wyzwaniem, nie wyobrażają sobie innej polityki.
– Handel ma wiele gałęzi, to nie tylko sklepy, ale też transport, producenci, hurtownie. To wszystko wzajemnie nakręca wielki biznes sektora ogólnospożywczego. Jest to trudne, ale uważamy, że kryzys powoduje konieczność działania, dodaje nam wigoru, by szukać sposobów na to, jak się rozwijać się i sprawiać, by nasze sklepy były konkurencyjne – stwierdza Olechno. Nie ma wątpliwości, że Polacy potrafią współpracować, ale muszą najpierw znaleźć wspólny mianownik.
O roli sektora tytoniowego w dochodach budżetu i eksporcie polskim, a także o perspektywach w związku z planowanymi zmianami w Brukseli, dotyczącymi rewizji dyrektywy TPD opowiedział Marek Żółtkowski, menager ds. regulacyjnych British American Tobbacco.
– Fabryka w Augustowie to jedna z największych na całym świecie. Wyroby tytoniowe to 15 proc. całego sektora rolno-spożywczego – tłumaczył Żółtkowski.
Dodał, że ludzie na Podlasiu są niezwykle kreatywni i potrafią dostosować się do każdej, nawet najbardziej kryzysowej sytuacji.
Chociaż kryzys gospodarczy nie wpłynął na branżę tytoniową, a wręcz przeciwnie – liczba wypalanych papierosów wzrosła, to obawy mogą budzić dyrektywy, które regulują warunki płacenia akcyzy w całej Europie.
– Wkrótce zostaną przyjęte rozwiązania, które będziemy musieli wdrażać, a są to wspólne rozwiązania dla całej Europy, które jednak będą miały różny sposób oddziaływania w różnych krajach. Jedną z tendencji jest, że w Polsce będziemy podnosić akcyzę dwukrotnie. Przy czym już teraz przy paczce za 14,5 zł akcyza i pozostałe podatki to ok. 10 zł – wyjaśniał Żółtkowski. I dodawał, że rola branży tytoniowej w budżecie Polski jeśli chodzi o akcyzę to aż 6 proc.
Jeszcze więcej czasu poświęcać na edukację, by od małego kształtować ludzi znającego się na podstawach ekonomii, gospodarki i biznesu. Jerzy Potocki, zastępca rzecznika Praw Rodziny Pawła i Marzeny Zakrzewskich, przyznaje, że podstawy wiedzy, które poznajemy w tym obszarze w szkole nie są wystarczające.
– Edukacja domowa to edukacja prowadzona wspólnie wraz z dzieckiem przez rodziców. I ma niewiele wspólnego z nauką zdalną, którą poznaliśmy w trakcie lockdownów. Ta forma daje ogromną możliwość rozwijania talentów dzieci w sposób indywidulany. W edukacji szkolnej ciężko jest przekazać realną podstawę ekonomiczną. Najlepiej dzieci wdraża się poprzez uczestnictwo, dając własny przykład. W edukacji spersonalizowanej podążamy za potrzebami dziecka. W ubiegłym roku parlamentarzyści dali rodzicom taką możliwość głosując za Ustawą Zakrzewskich. Nikt za nas rodziców lepiej nie pokieruje przyszłością naszych pociech – mówił Potocki.
Temat wojny na Ukrainie to także zachowanie światowych koncernów względem agresora. To jak zachowują się francuskie koncerny, które w Rosji robią interesy i nie wycofują się z rynku, a w Polsce tworzą zbiórki na ukraińskie dzieci. O tej hipokryzji ale też w wsparciu Ukrainy przez polskie sieci opowiadała Sylwia Olechno. Grupa Chorten nie tylko starała się wspierać i pomagać potrzebującym, organizując różne akcje. Podejmowała także działania, by producentów, którzy są w Rosji nie promować ani w sklepach, ani w wydawanych gazetkach.
– Kapitał ma narodowość, tak można to podsumować – stwierdziła Olechno. Ale zaznaczała, że wszystkie sklepy odczuły zarówno problem z dostępnością produktów, jak i utrzymaniem działalności ze względu na wzrosty kosztów energii, gazu.
Zamknięcie granic przez covid, wojnę miało też pozytywne skutki. A mianowicie zmalała szara strefa sprzedaży tytoniu.
– Wskaźnik spadł z 18 proc. do 4,9 proc. Mamy nadzieję, że tak zostanie. Chociaż papierosy są jeszcze w miarę tanie, jeśli uwzględnimy inflację, ale te z szarej strefy nie są najtańsze. Najmniej kosztują takie, które człowiek sobie sam może skręcić z legalnego tytoniu, wychodzi ok. 6-7 zł za paczkę – mówił Marek Żółtkowski.
Monika Lipska zapytana o to, w jaki sposób rodzinna firma ze Szczuczyna może stać się wielkim graczem współpracującym z największymi podmiotami tej części świata, bez wahania wskazała, że wszystko tworzą ludzie.
– To jest najważniejszy potencjał. Ktoś powie, że produkujemy tylko worek, dla nas tak nie jest – opakowanie jest sztuką. I tak też pokazujemy naszą firmę, promując artystów. Trzeba jednak przyznać, że stworzyć worek, który spełni oczekiwania branż wymagających, to ciężka praca. Musimy pokazać odbiorcom, że mogą nam zaufać, a nasz produkt jest bezpieczny – wyjaśniała Lipska. I podkreślała, że pokazują i nie wstydzą się tego, że są z Polski i z Podlasia.
Dla zaspakajania potrzeb sektora prywatnego, przemysłu, w końcu całego naszego regionu ważna jest nowoczesna edukacja. Sebastian Rynkiewicz nie ma wątpliwości, że trzeba inwestować w kadry.
– Zwłaszcza kiedy mamy zamknięte sprzedażowo rynki ukraiński, rosyjski, białoruski, a nasze firmy radzą sobie na ponad 100 rynkach krajowych. Ci nasi ludzie muszą pracować globalnie. W Klastrze pracujemy i szkoleniowo, wymieniamy doświadczenia jak negocjować na poszczególnych rynkach, ale i przygotowujemy technologicznie ludzi, by mogli w tych warunkach pracować – mówi Rynkiewicz.
Wraz z Urzędem Marszałkowskim przygotowali projekt strategiczny, zaakceptowany przez Komisję Europejską - „Projekt Smart Education for Industry 4.0”, który powoduje znaczny wzrost szybkości, jakości i efektywności kształcenia.
– Nie są to tylko wizje, ale rzeczy, które dzieją się w praktyce. Przez laboratorium na Politechnice Białostockiej w trakcie pandemii przeszło tysiąc osób – podkreślał Sebastian Rynkiewicz.
Szybsza i łatwiejsza jest także edukacja domowa, która od lipca ubiegłego roku stała się systemowa.
– To edukacja mistrzowska, bo dzieci uczą się tego, co je rzeczywiście interesuje. Warto przyjrzeć się jej bliżej, gdyż z badań wynika, że absolwenci którzy spełniali obowiązek poza szkołą mają wyniki lepsze od średnich z najlepszych szkół w kraju – mówi Jerzy Potocki.
Kończąc panel, wicemarszałek Sebastian Łukasiewicz nawiązał do Xylopolis, które jest świetnym przykładem połączenia administracji, biznesu i nauki.
– Centrum nauki o sztuce i drewnie wygrało na światowym expo w Dubaju wiele nagród. W tym projekcie współpracują trzy sektory. To nie był jednak projekt na jedną czy dwie kadencje. Ważne jest byśmy ideę współpracy nieśli jak najszerzej, żebyśmy potrafili razem siadać do stołu, wysłuchiwać się i solidarnie działać – podkreślał Łukasiewicz.
Życie w cieniu muru
– Jako samorząd, ale i powiaty, gminy położone w naszym regionie dość mocno współpracowaliśmy na wielu obszarach z Białorusią. Obecnie musimy szukać innych partnerów. Jednak relacje z Białorusią przez kryzys wojny na Ukrainie wpływają też mocno na mieszkańców naszego regionu. Nie tylko przedsiębiorcy to odczuli, ale i zwykli mieszkańcy, którzy byli związani z granicą białoruską, bo tam też mają swoje rodziny, z którymi się spotykali – mówił radny wojewódzki Paweł Wnukowski. I wyjaśniał, że samorząd województwa stara się pomóc gminom, powołując Fundusz Wsparcia Gmin i Powiatów.
– W ubiegłym roku było to 1,5 mln zł, w tym jest to 2 mln zł, dzięki którym realizujemy inwestycje, promujące przygraniczne gminy, by mieszkańcy kraju, ale i turyści z zagranicy nie bali się odwiedzać tych terenów. Chcemy pokazać, że nasz region jest nie tylko ambitny, ale i innowacyjny, nowoczesny – dodawał Wnukowski.
Dla miasta typowo turystycznego, niewielkiego, ale znajdującego się kilkadziesiąt kilometrów od granicy, kryzys migracyjny nie wywołał bezpośrednich skutków.
– Fizycznie ci migranci do nas nie dotarli, ale odczuliśmy kryzys w inny sposób. Co roku nasze miasto odwiedzało 160 – 170 tys. ludzi. Gdzie gmina liczy 6 tys. mieszkańców, a sam Tykocin 2 tys. mieszkańców. W tym roku przejezdnych było znacznie mniej właśnie przez obawy przed tym, co się dzieje. Rozmawiam z wójtami, burmistrzami przygranicznych miejscowości i wszyscy chcielibyśmy, by te tereny żyły – mówił burmistrz Tykocina, Mariusz Dudziński.
Kryzys odczuła branża IT. Magdalena Nowak, reprezentująca grupę TenderHut, przyznała że wciąż pojawiają się braki kadrowe i tylko w tej chwili w ich grupie brakuje tysiąca programistów. Zarówno na Białorusi, jak i Ukrainie jest wiele dobrze prosperujących firm, z którymi mogliby wejść we współpracę, ale przez kryzys nie mają takich możliwości. Także szukanie pracowników na tamtych rynkach zostało utrudnione.
– Choć wydaje się, że funkcjonujemy normlanie, to jesteśmy postrzegani jako tereny zagrożone, zupełnie niepotrzebnie. My jesteśmy w stanie pomóc, nawet w relokacji imigrantom ze Wschodu. I oczywiście branża IT wspomaga działania obronne, m.in. poprzez nowoczesne wdrożenia, także w armii – mówiła Nowak.
Problemy na wschodzie to nie tylko Białoruś, ale przede wszystkim wojna na Ukrainie. Kacper Wieczorek, dyrektor zarządzający ETC Terminal Przeładunkowy Chełm opowiedział, jak wygląda import surowców z Ukrainy. Przed wojną byli największym importerem maszyn rolniczych z tamtych kierunków. Kiedy sytuacja zaburzyła łańcuch dostaw postanowili pójść krok dalej i stworzyć zupełnie od podstaw nową firmę w Polsce produkującą maszyny rolnicze.
– Od lat nasza firma pracuje nad największym ciągnikiem hybrydowym na metan i będzie to nowość w kategorii Świata bo choć kraj miał już swoje ciągniki rolnicze, to nigdy na tak gigantyczną skalę mocy i zaawansowania technologicznego. Swoją premierę będzie miał na targach w Hanoverze – mówił Wieczorek. Nie ukrywał, że przejście z dystrybucji na produkcję jest ogromnym wyzwaniem, przede wszystkim kapitałochłonnym. Dlatego w przyszłości chcieliby poszukać wsparcia w dofinansowaniach z Unii oraz Inwestorach. Na razie jednak skupiają się na innej ogromnej inwestycji – terminala w Chełmie, który wyróżnia się na tle innych i pozwoli na rozładowanie jednego składu w ciągu dwóch godzin, zamiast 24.
O tym, że handel z Ukrainą jest utrudniony mówił także Romuald Wołyniec, prezes Vitera Polska.
– Na wagony z ukraińskim śrutem czy zbożem musimy czekać nawet trzy miesiące, choć wcześniej były realizowane na bieżąco w zależności od miejsca załadunku. Nauczyliśmy się jednak funkcjonować w tej nowej rzeczywistości. Znamy te firmy ukraińskie, bo współpracujemy z nimi od lat, więc po prostu zawieramy kontrakty długoterminowe, niektóre nawet rok do przodu. Jeśli zaś chodzi o sytuację nawozową, to Ukraina nie kupuje, bo waha się kurs walut. Cały czas czekają na lepszy kurs, ale kiedy zaczną kupować to ogromne ilości – mówił Wołyniec.
Sposobem na odmianę całego regionu oraz wsparcia branży jest idea Doliny Rolniczej 4.0, które już teraz jest intensywnie wdrażana na Wschodzie.
– Chcemy być regionem silnie rozpoznawalnym, bardzo innowacyjnym, szybko rozwijającym się. Dolina Rolnicza 4.0 to projekt wzorowany na Dolinie Krzemowej, największym ekosystemie innowacji technologicznych w USA. Chcemy, by Dolina Rolnicza 4.0 stała się głównym ośrodkiem kompetencji dla rozwoju naszej specjalizacji – nowoczesnego przemysłu rolno – spożywczego, opartego na rodzimym know-how. Projekt zakłada współpracę władz regionu, przedstawicieli biznesu i nauki, by tworzyć innowacje o charakterze globalnym. To bardzo ambitny pomysł na rozwój gospodarczy, ale w Podlaskiem mamy wszystko, by osiągnąć sukces – wyjaśniał Wnukowski.
Kacper Wieczorek, dyrektor zarządzający ETC Terminal Przeładunkowy Chełm podkreślał, że ich przygotowanie i rozbudowa infrastruktury, czy rozbudowa sektora kolejowego to tak naprawdę lepsze jutro Ukrainy i Europy. Dlatego spółka rozpoczęła inwestycję sporą sumę bo na 200 mln zł w stworzenie i rozbudowę suchego portu kolejowego. Jedni się chwalą, a my pracujemy. Aktualnie posiadamy zdolności magazynowe na ok 45 tysięcy ton, a już rozpoczynamy kolejną inwestycję w powiększenie magazynów o kolejne 30 tysięcy ton.
– Rozbudowa infrastruktury, która może zmagazynować, przyjąć, przeładować towar będzie kluczową rzeczą dla Ukrainy przy jej odbudowie. Dzisiaj myślimy o tym, jak uratować towar z tamtej strony, ale sytuacja się odwróci. Polska stanie się krajem, który będzie wiózł z Europy Zachodniej produkty do odbudowy Ukrainy w zamian za zboża nie tylko polskie produkty, ale również te ze z innych krajów Europejskich – mówił Wieczorek.
Magdalena Nowak podkreślała prawne aspekty, a których często przedsiębiorcy zapominają, wchodząc na zagraniczne rynki.
– Jeśli mamy produkt to warto pamiętać by go opatentować, by miał swój znak. Takie zastrzeżenie produktu i znaku można zrobić nie tylko na rynek polski, ale i europejski. Przy kontraktach z zagranicą ważne jest także czytanie umów. Wsparcie prawne jest istotne, ale liczy się także znajomość branży, by zabezpieczyć firmę z każdej strony. Niestety ludzie nie czytają dokumentów – mówiła Nowak.
Zerwane łańcuchy dostaw mają ogromne konsekwencje, przede wszystkim rosną ceny.
– Saletra kosztowała przed wojną ok 1000 zł, a teraz kosztuje 4 tys. zł i jeszcze jej brakuje –podawał przykład Romuald Wołyniec – Prezes Vitera Polska.
Mariusz Dudziński, burmistrz Tykocina z kolei dodawał, że zerwane łańcuchy dostaw sprawiają, że firmy nie mogą produkować, a przez to i samorządowcy mają mniej pieniędzy w budżecie.
– Aby pokryć wciąż rosnące wydatki na bieżące utrzymanie, będę musiał rezygnować z inwestycji – mówił Dudziński.
Wszyscy prelegenci zgodnie przyznawali, że choć czasy kryzysu nie są łatwe, Polacy już nie raz pokazali, że poradzą sobie. I choć przed nami ciężki rok – liczą, że wyzwania pozwolą odnaleźć nową drogę i nowe sposoby.
– Jesteśmy tak kreatywnym narodem, że jak widzimy problem, to albo go przeskoczymy albo ominiemy bokiem i znajdziemy rozwiązanie – nie miał wątpliwości Kacper Wieczorek.
Paweł Wnukowski, zapewniał, że samorządy mogą liczyć na pomoc Urzędu Marszałkowskiego, a dzięki Funduszowi Wsparcia Gmin i Powiatów nie będzie brakowało wkładu własnego na inwestycje, bez których przecież nie ma rozwoju gospodarczego.
– Nie możemy się poddawać. Musimy oferować konkurencyjne produkty, by ta drożyzna się od nas oddalała i mam nadzieję to zaraz nastąpi – kończył Romuald Wołyniec.