25 listopada w hamburskiej Elbphilharmonie, pięknie położonej nad samą Łabą w budynku gruntownie odremontowanego starego magazynu, miał się odbyć koncert Landesjugendorchester, czyli orkiestry młodych muzyków kraju związkowego Hamburg. Orkiestra pod dyrekcją Volkera Kraffta miała wykonać trzy utwory: „Im Herbst”, czyli „Jesienią”, oraz „Koncert na fortepian i orkiestrę a-moll op. 16 Edvarda Griega, a także Symfonię nr 7 h-moll »Unvollendete« (»Niedokończoną«)” Franza Schuberta.
Koncert został jednak niespodziewanie zakłócony, gdy na scenie pojawiło się dwoje dzielnych bojowników o planetę: niewiasta o kształtach, by tak rzec, mocno pełnych oraz młodzieniec będący fizycznie jej przeciwieństwem, z fryzurą jak Harry Potter. Oboje odziani w obowiązkowe pomarańczowe kamizelki. Para zastosowała metodę typową dla klimatystycznych ninja: klej. Ona swą lewą, on swą prawą dłonią przykleili się do barierki podestu dyrygenta, po czym niewiasta rozpoczęła wygłaszanie klimatystycznej tyrady w kierunku widowni.
Niestety, widownia okazała się porażająco nieczuła na przekaz o nadchodzącej katastrofie i zareagowała buczeniem. Nieszczęście w tym, że u bojowników klimatystycznych zawiodło planowanie. Wkrótce bowiem na scenę wkroczył pracownik obsługi technicznej filharmonii, wyciągnął barierkę z mocowania i wyniósł ją za kulisy, ciągnąc za sobą wciąż przyklejoną parę przy owacyjnej reakcji publiczności. Para ta następnie została uwieczniona na zdjęciu, umieszczona już wraz z barierką w jakimś składziku, ze wzrokiem dość smętnie wbitym w przestrzeń. Można się domyślić, że na zapleczu filharmonii klimatystyczne przesłanie nie docierało do wielu. Być może nawet do nikogo. Zdjęcie zrobiło wielką karierę w mediach społecznościowych.
Przyklejony na zawsze
Powiedzą państwo: Nagroda Darwina. Ale nie – gdyby wyłaniać jej laureatów w gronie bojowników klimatystycznych, trzeba by ją przyznać pewnemu młodemu człowiekowi z Moguncji, z formacji Letzte Generation, czyli Ostatnie Pokolenie. Człowiek ów, wraz z grupą towarzyszy walki, przykleił się zaledwie kilka dni temu do ulicy w tym pięknym nadreńskim mieście. Klimatyści są przyzwyczajeni do pewnej rutyny: oni się przyklejają, pokrzyczą sobie to czy tamto, potem zjawia się policja i inne służby, które troskliwie się nimi zajmują: odklejają, opatrują i tak dalej. Niestety, ten bojownik o planetę miał wyjątkowego pecha, przykleił się bowiem nadzwyczaj skutecznie. Tak skutecznie, że zwykła procedura nic nie dała.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.