Czyżby klimat na prywatyzację lasów?
Artykuł sponsorowany

Czyżby klimat na prywatyzację lasów?

Dodano: 
Czyżby klimat na prywatyzację lasów?
Czyżby klimat na prywatyzację lasów? Źródło: Materiał Partnera
Na progu nowego roku doszło do skandalicznego głosowania w Brukseli, które dla polskich lasów może oznaczać katastrofę. Chodzi o przepchnięcie zmian odbierających Polsce kompetencje w sprawie lasów i oddanie ich Unii Europejskiej. Nie ma na to naszej zgody – mówią leśnicy.

24 stycznia odbywało się posiedzenie unijnej Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI). Jej zadaniem było zaopiniowanie wniosków Parlamentu Europejskiego w sprawie zmiany traktatów. Pośród nich była i ta, która wstrząsnęła leśnikami i wszystkimi miłośnikami lasów w Polsce. Okazało się, że Komisja przyklepała propozycję, by w artykule, w których jest mowa o tzw. kompetencjach dzielonych, obok różnorodności biologicznej, odbudowy i ochrony ekosystemów, w szczególności tych o największym potencjale wychwytywania i składowania dwutlenku węgla, oraz neutralności klimatycznej i przystosowania się do zmian klimatu, dodać… leśnictwo! A w skrócie: o lasach w Polsce zdecydują urzędnicy w Brukseli.

– Stanowczo mówimy temu: nie! Nigdy nie będzie naszej zgody na tego rodzaju zmianę traktatów, odbierającą Polsce kompetencje w tak ważnym obszarze – mówi wiceminister klimatu i środowiska Edward Siarka.

Zaniepokojony sytuacją Siarka, obok wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia, który kierował resortem środowiska w 2020 r., Józefa Kubicy, dyrektora generalnego Lasów Państwowych, i Michała Gzowskiego, ich rzecznika, w pilnym trybie zorganizował konferencję prasową w Sejmie. Podczas spotkania z dziennikarzami padły słowa, że dzisiejsza opinia ma ogromną tradycję w krótkim czasie wyewoluować w dyktat służący szantażowaniu Polski. Wyzbycie się narodowej kompetencji odnośnie do leśnictwa stanie się jednym z tzw. kamieni milowych, którymi Unia pozbawia Polskę suwerenności.

Tymczasem polski model zarządzania lasami jest podziwiany na arenie europejskiej i ma ogromną tradycję. Lasy Państwowe, które sprawują pieczę nad 80 proc. obszarów leśnych, wkrótce zainaugurują jubileusz stulecia. Ten ogromny bagaż doświadczeń i przyszłość świetnie działającej organizacji stają teraz pod znakiem zapytania.

– Obawiamy się, że nasze wieki doświadczeń i tradycji trafią do kosza. Nie ma na to naszej zgody, by trzecią częścią Polski – bo tyle stanowią lasy – zarządzano spoza Polski – mówi Józef Kubica, dyrektor generalny Lasów Państwowych. – Cała ta sprawa oznacza też ubezwłasnowolnienie naszego kraju, odbywające się sukcesywnie i stopniowo poprzez oddawanie krajowych kompetencji w ręce Brukseli. Obowiązkiem leśników jest alarmowanie, gdy ten niebezpieczny proces dotyka naszej dziedziny.

Na konferencji w polskim Sejmie obok przedstawicieli rządu i Lasów Państwowych stanęła również Krystyna Szyszko, wdowa po śp. prof. Janie Szyszce, wieloletnim ministrze środowiska i niezłomnym obrońcy polskiej przyrody. Po przedwczesnej śmierci profesora, do której niewątpliwie przyczyniły się bezpardonowe ataki samozwańczych „ekologów”, to jego żona pozostaje depozytariuszką spuścizny tego wielkiego wybitnego przyrodnika i wielokrotnego ministra środowiska.

– Z ogromnym niepokojem, z przerażeniem wręcz, dowiedziałam się, że znaleźli się posłowie polscy, którzy zagłosowali przeciwko Polsce! Żeby tak naprawdę pozbawić Polaków możliwości zarządzania jedną trzecią terytorium Polski – mówiła Krystyna Szyszko, którą ze względu na jej zasługi leśnicy tytułują profesorem. A chodziło jej m.in. o głos popierający oddanie lasów Unii, którego udzieliła Ewa Kopacz, była premier w rządzie PO-PZL.

Warto przypomnieć, że prof. Szyszko zwracał uwagę na ważny szczegół, który umyka uwadze wielu postronnych obserwatorów. Otóż lasy to nie tylko drzewa, rośliny, zwierzęta i grzyby. To ogromne terytorium, zbyt duże, byśmy mogli z niezmąconym spokojem patrzeć na to, co się może wydarzyć. Lasy w Polsce zajmują aż jedną trzecią powierzchni, czyli ponad 90 tys. km kw. Areał gruntów, na którym zmieściłyby się trzy państwa wielkości Belgii. A pod powierzchnią – wartościowe surowce, czyli gigantyczne pieniądze. I kto wie, czy pod powierzchnią unijnej polityki nie kryje się właśnie zainteresowanie kopalinami i gruntem. Na pewno, ze względów strategicznych, ten obszar powinien pozostawać w decyzji Polaków.

– Jeżeli my pozwolimy na to, żeby jacyś unijni urzędnicy zarządzali jedną trzecią terytorium kraju, to właściwie pozbywamy się naszej własności. A to my, wszyscy Polacy, jesteśmy właścicielami lasów – mówiła w Sejmie Krystyna Szyszko.

Przypomniała też ostrzeżenia męża, że lasy polskie są w permanentnym niebezpieczeństwie. Przekonywała, że obecną sytuację należy postrzegać jako element całego ciągu prób destabilizacji polskiego leśnictwa. Już pod koniec minionego stulecia rozpoczęła je próba uczynienia z Lasów Państwowych jednoosobowej spółki Skarbu Państwa, następnie odebrania im pieniędzy poprzez stworzenie funduszu reprywatyzacyjnego i włączenie do sfery budżetowej. Wszystko po to, by zdestabilizowaną instytucję odsunąć od zarządzania lasami, a te – sprywatyzować. Czy obecna próba nie wpisuje się w ten scenariusz?

– Obawiam się, że prof. Szyszko niestety miał rację. Krytykowana przez nas opinia ENVI układa się w ciąg logicznych zdarzeń. W obecnej sytuacji przychodzą na myśl słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego: „Najpierw Gruzja, później Ukraina, później być może Polska”. Tak jak nie bagatelizujemy słów prof. Kaczyńskiego, tak nie bagatelizujmy słów prof. Szyszki – przestrzega dyrektor generalny Lasów Państwowych.

Lasy to koło zamachowe polskiej gospodarki. Razem z przemysłem drzewnym odpowiadają za kilka procent krajowego PKB. Mówi się, że Polska mebluje Europę, bo dzięki stabilnej podarzy drewna i mądrej polityce Lasów Państwowych polski przemysł drzewny zajmuje czołowe lokaty pod względem produkcji i eksportu. Cały sektor leśno-drzewny to ok. 400 tys. miejsc pracy, głównie na terenach niezurbanizowanych.

– Jak wygląda unijne zarządzanie lasami, pokazano nam w Puszczy Białowieskiej – mówi Edward Siarka.

Puszcza Białowieska, którą pielęgnowały pokolenia leśników i miejscowej ludności, w efekcie brukselskiej ingerencji wygląda niczym cmentarzysko martwych drzew. To dla leśnika, a także Polaka z krwi i kości bardzo bolesny widok. Do tego samego mogą prowadzić polityka klimatyczna i kierunek ochrony przyrody forsowany z Unii. Chodzi o wyłączenie w imię ochrony klimatu 10 proc. powierzchni lądowej Polski z jakiegokolwiek zagospodarowania, co w naszym kraju oznaczałoby pozostawienie jednej trzeciej lasów samym sobie. Tak jak samą sobie pozostawiono puszczę.

– Czy chcemy teraz, by w takie nekropolie jak Białowieża zamieniły się lasy, do których chodzimy na grzyby? Czy zależy nam na tym, by spadające martwe drzewa zagrażały bezpieczeństwu naszych dzieci? Aby tak jak Puszcza Białowieska wyglądała podwarszawska Puszcza Kampinoska czy lasy okalające Toruń, Gdańsk i inne miasta? – na koniec pyta retorycznie rzecznik Lasów Państwowych Michał Gzowski. – Nie gódźmy się na chybione pomysły eurokratów!

Artykuł został opublikowany w 5/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: Materiał Partnera
Czytaj także