Ledwie w ubiegłym tygodniu minister rodziny pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk informowała, że otrzymała deklarację od marszałka Sejmu Szymona Hołowni, że na najbliższym posiedzeniu izby chce skierować projekt dot. renty wdowiej do drugiego czytania.
Przypomnijmy, że projekt nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zakładający wprowadzenie tzw. renty wdowiej, jest jednym z punktów programowych Lewicy. Nowe przepisy miały pozwolić na łączenie renty rodzinnej z innymi świadczeniami emerytalnymi i rentowymi. Oznacza to, że wdowcy mieli mieć możliwość wyboru jednego z dwóch wariantów: zwiększenie dotychczasowego świadczenia o 50 proc. renty rodzinnej po zmarłym małżonku lub pobieranie renty po zmarłym małżonku z jednoczesnym pobieraniem 50 proc. swojego dotychczasowego świadczenia. Z pierwotnego założenia wynikało, że wysokość renty nie będzie mogła przekroczyć trzykrotności przeciętnej emerytury w Polsce tj. 9 815,52 zł brutto.
Rząd ma problem z nowym świadczeniem
Okazuje się, że ostateczny kształt projektu stoi pod dużym znakiem zapytania, bo koszty związane z tym świadczeniem są przyczyną kolejnych tarć w koalicji rządzącej.
Jak informuje Money.pl, obecnie trwają rozmowy na temat trzech podstawowych kwestii. Chodzi o: wysokość świadczenia, tempo dochodzenia do odpowiedniego procenta, o który świadczenie miałoby być powiększone, bowiem, jak czytamy, nie ma szans, aby od razu było to 50 proc. oraz termin wejścia renty wdowiej w życie.
Co dalej z rentą wdowią? "Koszty nie do udźwignięcia"
"Największą przeszkodą są pieniądze" – wskazuje portal. I tu z wątpliwościami wychodzi Ministerstwo Finansów.
– Czy dwie, czy trzy emerytury to nie jest duża różnica, bo koszty budżetowe są duże i nie do udźwignięcia. To od 32 do 38 mld zł – wskazuje związany z resortem rozmówca Money.pl. – Tak duże koszty to blisko 1 proc. PKB, co w sytuacji finansów publicznych, których deficyt oscyluje w okolicach 5 proc. PKB, i realiach procedury nadmiernego deficytu może się okazać nie do udźwignięcia – przyznaje.
Jak czytamy, nie można zapomnieć również o zwiększeniu wydatków na obronność, a także ochronę zdrowia, do której "trzeba będzie dołożyć około 20 mld zł". Z uwagi na te okoliczności, cytowany przez portal polityk Koalicji Obywatelskiej mówi wprost: "Pewnie projekt Lewicy wejdzie w życie, ale w okrojonej formule, bo obecnie nas nie stać na takie rzeczy".
Czytaj też:
Nowe daniny i mniej na świadczenia społeczne. Przed Polską trudny czasCzytaj też:
"PiS zadeklarował, Tusk potwierdził". Kukiz: Chcę zapytać, co z tą obietnicąCzytaj też:
Berkowicz: Tusk nie mógł podpisać tej umowy bez złamania konstytucji