Na początku 2025 r. wejdzie w życie ustawa o "rencie wdowiej", umożliwiająca "odziedziczenie" przez osoby starsze części świadczenia emerytalnego po zmarłych małżonkach. Instytut Ordo Iuris ocenia, że to dobry krok, który należy jednak uzupełnić.
"Oprócz zawierania małżeństw należy premiować także dzietność. Dlatego logicznym dopełnieniem renty wdowiej powinna być także emerytura rodzicielska (alimentacyjna) – mechanizm podwyższający emeryturę rodziców (także tych samotnych, których nie objęły korzyści z samej renty wdowiej) w zależności od liczby posiadanych dzieci, ich dochodów lub wysokości odprowadzanych przez te dzieci składek emerytalnych" – czytamy.
Poniżej stanowisko organizacji, przygotowane przez adw. Nikodema Bernaciaka, starszego analityka Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris:
Renta wdowia – nowy komponent w „arsenale” polskiej polityki rodzinnej
Podczas ostatniego lipcowego posiedzenia przed sierpniowymi wakacjami poselskimi, Sejm uchwalił z istotnymi poprawkami obywatelski projekt ustawy wprowadzający rentę wdowią. Ustawa została niemal jednogłośnie poparta przez Senat i niezwłocznie podpisana przez Prezydenta RP. W dotychczasowym brzmieniu art. 95 ust. 1 ustawy emerytalno-rentowej stanowił, że „w razie zbiegu u jednej osoby prawa do kilku świadczeń przewidzianych w ustawie wypłaca się jedno z tych świadczeń – wyższe lub wybrane przez zainteresowanego”, a więc osoba, której przysługiwałaby renta rodzinna „odziedziczona” po zmarłym członku rodziny oraz inne świadczenie (np. własna emerytura), jest zmuszona do wyboru tylko jednego z nich. Renta rodzinna dla jednej osoby wynosi 85% świadczenia, które przysługiwałoby zmarłemu. Bezwzględny charakter art. 95 ust. 1 sprawiał, że wdowy i wdowcy powyżej lat 50, którzy do czasu śmierci małżonka utrzymywali wspólne gospodarstwo domowe, w momencie owdowienia tracili znaczną część środków finansowych. Uderzało to szczególnie w kobiety, które zdecydowały się w trakcie małżeństwa na nieodpłatną opiekę nad dziećmi i prowadzenie gospodarstwa domowego zamiast pracy zarobkowej, a zatem ich własna emerytura była nieporównywalnie mniejsza od świadczenia po zmarłym małżonku – czasem bywa wręcz niższa od minimalnej, jeżeli posiadają mniejszą liczbę dzieci niż 4, a więc nie obejmuje ich program „Mama 4+” wprowadzony ustawą z dnia 31 stycznia 2019 r. o rodzicielskim świadczeniu uzupełniającym. W celu zapobieżenia realnej deklasacji i pauperyzacji gospodarstw domowych emerytów, w debacie publicznej pojawił się postulat umożliwienia częściowego łączenia świadczenia własnego oraz po zmarłym małżonku, nazywany „rentą wdowią”. Po raz pierwszy postulat ten pojawił się w Sejmie w 2012 r. w w projekcie złożonym przez grupę posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W 2015 r. uległ on jednak dyskontynuacji, a koncepcja „renty wdowiej” powróciła do Sejmu dopiero w 2022 r. w kolejnym projekcie Lewicy. Po zatrzymaniu go w „zamrażarce sejmowej”, w 2023 r. projekt został złożony ponownie jako obywatelski, z poparciem ponad 200 tys. obywateli. Uchwalenie ustawy o rencie wdowiej zostało też zapowiedziane w punkcie 20 umowy koalicyjnej zawartej 10 listopada 2023 r. przez Koalicję Obywatelską, PSL, Polskę 2050 oraz Lewicę: „wprowadzimy rozwiązania zwiększające aktywność społeczną osób starszych oraz gwarantujące godne warunki dla seniorów po śmierci współmałżonka”. W dniu skierowania projektu do Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris opublikował swój komentarz do projektu pt. „Renta wdowia to dobre i potrzebne rozwiązanie, o ile, zgodnie z Konstytucją, będzie promować małżeństwo”.
W obecnej postaci projekt ustawy przewiduje nowelizację art. 95 oraz dodanie po nim art. 95a do ustawy emerytalno-rentowej, a także wprowadzenie analogicznych zmian do przepisów o świadczeniach mundurowych, rolniczych (KRUS) oraz wypadkowych. Od tej pory osoby uprawnione zarówno do własnego świadczenia, jak i do renty rodzinnej po zmarłym członku rodziny (np. wdowy i wdowcy po ukończeniu 50. roku życia), będą mogły wybrać wedle własnego uznania jedną z dwóch opcji: 100% renty rodzinnej po zmarłym (tj. 85% jego emerytury) + 15% (od 1 stycznia 2027 r. – 25%) własnego świadczenia, albo 100% własnego świadczenia + 15% (od 1 stycznia 2027 r. – 25%) renty rodzinnej po zmarłym. Łączne świadczenie to właśnie „renta wdowia”. Projektodawcy w uzasadnieniu stwierdzali, że „celem projektu jest zapobieżenie ekonomicznej degradacji gospodarstw domowych emerytów i rencistów wskutek śmierci małżonka. Zjawisko to, co do zasady nie występuje w przypadku osób pobierających najwyższe świadczenia emerytalno-rentowe. Z tych powodów projekt przewiduje maksymalną wysokość renty wdowiej”. Po poprawkach rządowych górny limit został znacząco obniżony – do wysokości 3-krotności minimalnej emerytury, która od 1 marca 2024 r. wynosi 1780,96 zł miesięcznie, zgodnie z komunikatem Prezesa ZUS z 14 lutego 2024 r., a zatem limit ten aktualnie wyniósłby 5342,88 zł brutto. Projektodawcy przewidywali, że „całościowe skutki finansowe wejścia w życie projektowanej ustawy zamkną się w kwocie 13 mld zł rocznie”. W komentarzu opublikowanym 30 lipca eksperci Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA przyznali, że po poprawkach rządowych koszt renty wdowiej dla budżetu państwa wyniesie już tylko 11,1 mld rocznie. W głosowaniu z 26 lipca ustawa została uchwalona przytłaczającą większością – za projektem zagłosowało aż 425 posłów ze wszystkich ugrupowań politycznych reprezentowanych w 460-osobowym Sejmie. W 100-osobowym Senacie, w głosowaniu 31 lipca, ustawa została przegłosowana z kolei większością 80 głosów.
Liberałowie przeciw rencie wdowiej, lewica – za przyznaniem jej parom jednopłciowym
Na poziomie partyjnym, wokół postulatu wprowadzenia renty wdowiej wykrystalizował się ewidentny, rzadko spotykany konsensus polityczny. W debacie publicznej pojawiły się jednak także wyraźne głosy przeciwne temu pomysłowi i to z przynajmniej dwóch środowisk. Pierwsze z nich to środowisko liberałów. Tomasz Sawczuk z „Kultury Liberalnej” w artykule z 29 lipca stwierdził, że „projekt renty wdowiej to kolejna forma uprzywilejowania starszego pokolenia”. Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, stwierdził 24 lipca, że postulat renty wdowiej to „czysty populizm”, a „koszty nieadekwatne do korzyści eksplodują od 2027 roku”. Prezes fundacji Radykalne Centrum Marek Kułakowski w raporcie z 12 lipca wyraził opinię, że renta wdowia „stanowi pogłębienie dyskryminacji płciowej”, ale także: „temat renty wdowiej można by żartobliwie podsumować postulatem o wprowadzenie renty rozwodowej. Wszak w przypadku rozwodu zachodzi dokładnie ten sam mechanizm, tj. każde z byłych małżonków zostaje z wyższymi kosztami stałymi per capita”. Adam Suraj z „Obserwatora Gospodarczego” w artykule z 3 sierpnia stwierdził, że „w życie wejdzie kolejna ustawa zwiększająca wydatki rządowe, całkowicie pomijająca kwestię związaną z ich pokryciem”. Z perspektywy czasu wydaje się jednak, że wątpliwości środowiska liberałów zostały w znacznej mierze rozwiane dzięki „oszczędnościowym” poprawkom rządowym. Drugim środowiskiem krytycznym wobec renty wdowiej było środowisko radykalnej lewicy, którego przedstawiciele wskazują, że jako element polityki socjalnej powinna ona przysługiwać tylko najbardziej ubogim wdowom i wdowcom, ale także, podobnie jak swego czasu w Niemczech, nie powinna być ograniczana tylko do osób, które do śmierci pozostawały w związku małżeńskim, ale wśród jej beneficjentów powinny znaleźć się także osoby tworzące konkubinaty (w tym również jednopłciowe). Joanna Solska z tygodnika „Polityka” w artykule z 25 lipca narzeka, że „parze żyjącej bez ślubu ten przywilej należeć się nie będzie”, a ustawa dyskryminuje „osoby, które są singlami i wychowywały dzieci samotnie albo w związkach nieformalnych, których jest przecież coraz więcej”. Lewicowy publicysta Piotr Szumlewicz krytykował Lewicę, że nie przewiduje w swoim projekcie „żadnych propozycji dla osób żyjących w związkach niesformalizowanych i dla osób samotnych czy singli”. Wielokrotnie podkreślał też, że, jego zdaniem, renta wdowia tylko dla małżeństw to postulat konserwatywny, nie lewicowy. W artykule dla „Gazety Wyborczej” z 1 sierpnia skwitował: „renta wdowia to mechanizm, który sprawia, że pozostawanie w małżeństwie jest jeszcze bardziej ekonomicznie opłacalne niż dotychczas”. W artykule z 23 listopada 2023 r. również Agnieszka Urazińska na łamach „Gazety Wyborczej” punktowała autorów projektu: „Nie pasuje do Lewicy […] zakładanie, że rodzina w Polsce to związek małżeński”. Swój sprzeciw wyrażali także samotni rodzice zrzeszeni w ramach nieformalnej grupy „Rodzice Solo – kontra”. W komentarzu dla Gazeta.pl z 7 lutego stwierdzili oni, że „wprowadzenie świadczeń wdowich będzie w znaczącym stopniu krzywdziło osoby długotrwale samotne, w tym samodzielnych rodziców”.
Mimo że w samej ustawie nie pojawiają się żadne sugestie rozszerzenia renty wdowiej na uczestników form pożycia alternatywnych wobec małżeństwa, to jednak postulat ten wynika wprost z opublikowanych 8 lipca 2024 r. założeń rządowego projektu ustawy wprowadzającej ustawę o rejestrowanych związkach partnerskich (nr UD88). Projektodawcy chcą przenieść na uczestników związków partnerskich (w tym homoseksualnych) cały szereg przywilejów, które, zgodnie z niekwestionowaną do tej pory wykładnią Konstytucji RP, przysługują jedynie małżeństwom – w tym m. in. właśnie renty rodzinnej, która już od połowy 2025 r. miałaby przybrać w określonych przypadkach charakter renty wdowiej. Przykładem państwa, w którym renta wdowia, początkowo przysługująca jedynie małżonkom, została z czasem przyznana także homoseksualnym konkubentom, są Niemcy. Renta wdowia (Witwenrente und Witwerrente) aż do 1 stycznia 2005 r. przysługiwała jedynie małżonkom. W 2001 r. ustawą Lebenspartnerschaftsgesetz wprowadzono jednak instytucję homoseksualnych związków partnerskich, które już po trzech latach obdarzono tym przywilejem. Podobny scenariusz może czekać także Polskę, generując przy okazji dodatkowe miliardowe koszty na wspieranie konkubinatów zamiast małżeństw.
Renta wdowia pierwszym krokiem na drodze do emerytury rodzicielskiej dla wszystkich rodziców
Czekając na wejście w życie ustawy, czas powrócić do dyskusji nad kolejnym komponentem „arsenału” polskiej polityki rodzinnej, korzystając z faktu, że jest on aksjologicznie bliźniaczo podobny do renty wdowiej, jednak konstrukcyjnie nie opiera się na świadczeniu socjalnym sensu stricto. Instytut Ordo Iuris już w 2015 r. w publikacji pt. „Jakiej polityki rodzinnej potrzebuje Polska?” przytaczał przykład Francji, gdzie „na szczególne udogodnienia w zakresie świadczeń emerytalnych mogą liczyć rodzice trojga lub więcej dzieci. Przysługuje im wówczas podwyższenie świadczenia emerytalnego w wysokości 10% kwoty emerytury”. PWC wskazuje, że „narodziny każdego kolejnego dziecka powodują dodatkowy wzrost świadczenia o 5 proc., jednak ogółem przyrost nie może przekroczyć 30 proc. pierwotnej kwoty”. Z kolei w Estonii „istotnym udogodnieniem dla rodziców dzieci do lat 3 przewidzianym przez estońskiego ustawodawcę jest fakt, że na konto emerytalne jednego spośród nich (lub ustawowego opiekuna dziecka) budżet państwa odprowadza składkę w wysokości 4% średniego miesięcznego dochodu w tym kraju”. Podobnie w Wielkiej Brytanii system „przewiduje możliwość zaliczania okresu spędzonego na wychowaniu dzieci do uprawnień emerytalnych zarówno w podstawowym, jak i dodatkowym systemie ubezpieczeniowym. W przypadku emerytury podstawowej, okres opieki nad dzieckiem poniżej 16 roku życia może obniżyć wymagany staż pracy zarobkowej maksymalnie do 20. przepracowanych lat. W razie zaś emerytury dodatkowej, opieka nad dzieckiem poniżej 12. roku życia gwarantuje dodatkowy dochód do sumy emerytalnej”. Z tej przyczyny Instytut Ordo Iuris w lutym 2019 r. wystąpił z propozycją rozwiązań, zgodnie z którymi, przy obliczaniu stażu pracy uprawniającego do emerytury, możliwe byłoby uwzględnianie czasu poświęconego na wychowanie dzieci, zaś do kapitału emerytalnego – doliczenie rodzicom dodatkowych składek. Do innych efektywnych propozycji należało wprowadzenie tzw. emerytury rodzicielskiej (alimentacyjnej), naliczanej na podstawie wynagrodzenia, jakie otrzymuje każde z dorosłych dzieci danej osoby. Możliwym rozwiązaniem mogłoby być także wprowadzenie bezpośredniego transferu części składek emerytalnych odkładanych przez pełnoletnie dzieci na świadczenia emerytalne ich rodziców.
Także w pakiecie propozycji pt. „W kierunku prawa przyjaznego rodzinie” z 2019 r., Instytut Ordo Iuris wysunął postulat uwzględnienia pracy związanej z wychowaniem dzieci w systemie emerytalnym: „przykładowa propozycja to umożliwienie dziecku dedykowania środków pochodzących z 4% podstawy wymiaru składki na konto emerytalne ZUS każdego ze swych rodziców. Oznacza to, że każde dziecko mogłoby przekazać na wskazane konta emerytalne środki odpowiadające maksymalnie 8% podstawy wymiaru składki. Uprawnionymi osobami byliby rodzice biologiczni lub adopcyjni, nie więcej niż dwie osoby. Pozostałe środki pochodzące ze składki emerytalnej byłyby księgowane na dotychczas przyjętych zasadach ogólnych. […] Alternatywą wobec przedstawionych rozwiązań może być obliczanie wysokości emerytury z uwzględnieniem liczby wychowanych dzieci i pracy włożonej w ten proces. Przykładem może być rozwiązanie przyjęte we Francji, gdzie po urodzeniu 3. dziecka emerytura jest podwyższana o 10%, a po urodzeniu kolejnych o dalsze 5%, do maksymalnej wartości 30%. Rozwiązanie o zbliżonym charakterze funkcjonuje także m. in. w Estonii”. Eksperci Instytutu przedstawili w związku z tym stosowne memorandum w sprawie koniecznych zmian prorodzinnych w polskim systemie emerytalnym.
Dzisiaj, po 5 latach od przedstawienia koncepcji emerytury rodzicielskiej (alimentacyjnej), warto przywrócić ten postulat do debaty publicznej. W międzyczasie był on przedmiotem debaty publicznej – w styczniu 2022 r. ówczesna pełnomocniczka rządu ds. polityki demograficznej Barbara Socha apelowała o „wypracowanie koncepcji komponentu rodzinnego w systemie emerytalnym”, a w czerwcu 2023 r. wprowadzenia emerytury rodzicielskiej domagał się Związek Dużych Rodzin 3 Plus, podkreślając, że byłaby to „forma docenienia wysiłków wychowawczych w okresie, gdy rodzice zakończą już aktywność zawodową”. Ponieważ wysokość emerytury rodzicielskiej nie zależałaby od arbitralnych regulacji ustawodawcy, tylko byłaby powiązana z zarobkami dzieci, stanowiłoby to pośrednią motywację dla obywateli, by nie poprzestawać tylko na jednym dziecku, ale starać się ich mieć jak najwięcej; by nie poprzestawać tylko na ich spłodzeniu, ale także wychować je jak najlepiej, by ich zarobki były jak najwyższe w czasie starości ich rodziców. Dopiero takie uregulowanie emerytury stanowiłoby rzeczywisty przykład „solidarności międzypokoleniowej” i pozwalałoby ponownie odzwierciedlić trud włożony w wychowanie dzieci w wysokości świadczenia przysługującego rodzicom.
Podsumowanie – emerytura rodzicielska przywróciłaby solidarność międzypokoleniową
„Rodzina i jej prawa są podmiotem” – jak czytamy w uzasadnieniu do projektu uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 21 października 2016 r. w sprawie ustanowienia Dnia Praw Rodziny. Rzeczywiście, ustawa zasadnicza ustanawia zasadę ochrony małżeństwa i rodziny (art. 18 Konstytucji RP) oraz obowiązek uwzględniania przez państwo dobra rodziny w swojej polityce społecznej i gospodarczej (art. 71 Konstytucji RP). Wprowadzenie emerytury rodzicielskiej jako kontynuacji renty wdowiej byłoby zbieżne ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego, który wyrokiem z dnia 18 maja 2005 r. (sygn. akt K 16/04) potwierdził, że „art. 18 jest wyrazem tej samej aksjologii, która inspirowała treść art. 71 Konstytucji” i „nakazuje podejmowanie przez państwo takich działań, które umacniają więzi między osobami tworzącymi rodzinę, a zwłaszcza więzi istniejące między rodzicami i dziećmi oraz między małżonkami”. W debacie publicznej słyszy się czasem głosy, upatrujące jednej z przyczyn rozerwania więzi rodzinnych i międzypokoleniowych we wprowadzeniu państwowych emerytur pod koniec XIX wieku. Ich zdaniem, aż do tej pory zależność między wychowaniem dzieci a zapewnieniem względnie godnej starości ich rodzicom była uznawana przez społeczeństwa za oczywistą (że nie do końca tak było, wiemy chociażby z noweli „Miłosierdzie gminy” polskiej pisarki Marii Konopnickiej z 1891 r.). Emerytura rodzicielska to postulat, który ponownie przywróciłby tę zależność, utrzymując zarazem dotychczasową zdobycz socjalną, jaką jest państwowa emerytura w minimalnej wysokości, ponieważ dzięki obowiązkowości postulowanego mechanizmu, wysokość wsparcia otrzymywanego na starość przez rodzica nie byłaby uzależniona od dobrej lub złej woli ich dzieci. Postulat ten odpowiada także częściowo na przytoczone wyżej wątpliwości Marka Kułakowskiego czy grupy „Rodzice solo – kontra”, ponieważ emerytura rodzicielska miałaby przysługiwać wszystkim rodzicom – nie tylko tym pozostającym w związkach małżeńskich, ale także tym samotnym lub pozostającym w związkach nieformalnych. Po dekadach eksperymentowania z systemem emerytalnym, przyjmującego jako punkt odniesienia wyłącznie jednostki i abstrahującego od fundamentalnego dla społeczeństw procesu, jakim jest wychowanie, czas włączyć ten system w szeroki nurt długofalowej polityki rodzinnej, czyniąc rodzinę podmiotem prawa.
Czytaj też:
Aborcja i in vitro na KUL. Mocny apel do władz uczelniCzytaj też:
Walka o wolność zgromadzeń. O co chodzi w sporze o organizację Marszu Niepodległości?