Tętniący życiem Bukareszt, nazywany ze względu na piękną architekturę „małym Paryżem”, przez ostatnie lata był świadkiem wyjątkowo prężnego rozwoju rumuńskiej gospodarki. W całym kraju w ciągu dekady do końca roku 2023 PKB na mieszkańca wzrosło średnio o ok. 50 proc. Takim wynikiem nie mogło się w tym czasie pochwalić żadne inne państwo członkowskie UE, choć Polska w tej kategorii znalazła się tuż za Rumunią.
Jeszcze wyższy wzrost Rumuni osiągnęli pod względem siły nabywczej dochodu na mieszkańca. W latach 2014–2023 wystrzelił on aż o 109 proc., podczas gdy w Polsce wzrost ten wyniósł „tylko” 67 proc. Według Eurostatu pod względem PKB na mieszkańca z zachowaniem parytetu siły nabywczej kraj ten zajął 20. miejsce, wyprzedzając nie tylko Węgry, Chorwację, Słowację, Łotwę, Grecję czy Bułgarię, lecz także Polskę. Według zachodnich analityków to właśnie Rumuni stali się najgroźniejszymi konkurentami Polaków w regionie. To bowiem kraj z dużą liczbą osób ambitnych i pracowitych z wyższym wykształceniem, a jednocześnie z istotnie niższymi cenami energii niż nad Wisłą i z niższymi płacami.
Władze Rumunii popełniły jednak fundamentalny błąd. Po wygranej kandydata uważanego za „skrajnie prawicowego” „ultranacjonalistę” i eurosceptyka w pierwszej turze wyborów prezydenckich Sąd Konstytucyjny podjął decyzję o unieważnieniu tego głosowania, nie pokazując jednak publicznie podstaw do takiego działania. Wywołał tym ogromne niezadowolenie społeczne, podsycił antyrządowe nastroje i nakręcił, nie taką wcale bezpodstawną, narrację o manipulacjach wyborczych po stronie władz w Bukareszcie. Niepokoje stały się jeszcze większe, gdy antysystemowemu kandydatowi Călinowi Georgescu nie pozwolono wystartować w powtórzonych wyborach. I chociaż w maju obecnego roku ostatecznie o włos z kandydatem prawicy George’em Simionem wygrał prozachodni kandydat Nicușor Dan, to polityczny thriller wcale się nie zakończył.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
