"Jest na liście Narodowców, a kiedyś służył w radzieckiej armii. Potwierdził! 'Piękne wspomnienie'" – takim tytułem portal Niezalezna.pl opatrzył artykuł poświęcony profesorowi Włodzimierzowi Osadczemu. "Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego nabiera rozpędu i na jaw wychodzą coraz ciekawsze informacje. Chociażby o kandydacie startującym z listy KWW Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy. Okazuje się, że prof. Włodzimierz Osadczy w przeszłości służył w... Armii Radzieckiej. Jest nawet archiwalne zdjęcie w mundurze. On sam to potwierdził!" – ekscytuje się portal. Dopiero na samym końcu tego artykułu pojawia się kluczowa informacja, że prof. Osadczy urodził się na Kresach, we Lwowie, później zaś mieszkał w Łucki i został do armii wcielony.
Inspiracją do napisania tego tekstu było zdjęcie opublikowane na Twitterze przez Rafała Otokę-Frąckiewicza.
Wydźwięk tekstu na temat profesora wywołał falę komentarzy. "Jakim szkodnikiem polskiej sprawy trzeba być aby atakować polskiego patriotę, który się repatriował do Polski po 1990 roku. Cymbałom którzy to piszą informuję, iz każdy Polak na Kresach musiał służyć w Armii Sowieckiej, bo tam mieszkał (słuzba była obowiązkowa). To tylko pokazuje bardzo wyraźnie, jak obecny układ traktuje Polaków na Kresach!!!" – skomentował prof. Andrzej Zapałowski, także kandydat Konfederacji do Parlamentu Europejskiego.
"Czepianie się Włodzimierza Osadczego (rocznik 1969, ur na Wołyniu, w Polsce od 1992), który startuje z Konfederacji, że służył w Armii Czerwonej jest nie fair. Każdy Polak mieszkający w ZSRS do 1991 był powoływany. Dyskutujcie z jego poglądami ale nie z faktem na który nie miał wpływu" – napisał z kolei publicysta tygodnika "Do Rzeczy" Piotr Semka.
"Powiedzmy sobie jasno: tylko całkowici degeneraci moralni mogą atakować Kresowiaków za to, że historia zostawiła ich na rdzennie polskich posterunkach poza granicami Polski. Popisy takiej właśnie degeneracji daje ostatnio GazPol" – ocenił Robert Winnicki.